Rozdział 547 O błogosławieństwach
„Powiedziała mi, że Trinity zaatakowała cię nożem. W tamtej chwili… naprawdę…” Głos Sophii zadrżał, a jej oczy poczerwieniały. „A potem Artur nakazał szybki powrót. Tym razem on też czuje się winny. W końcu ludzie na statku są albo bogaci, albo szlachetni”.
Sophia znów mnie mimowolnie przytuliła.
Wyobrażałem sobie, w jakim stanie była w tamtej chwili. W końcu razem przeżyliśmy sytuacje zagrażające życiu i śmierci. Kiedy ona była w niebezpieczeństwie, czułem to samo.