Rozdział 6 Odrzucenie
Punkt widzenia Starra
Moore odwrócił twarz ze wstydem, gdy usłyszał moje słowa. Jego ręce lekko drżały, gdy niechętnie odsunął lilie od mojej twarzy, dając mi szansę na dużo lepsze oddychanie.
Pozostałam w milczeniu, zakrywając nos. Mój nos swędział z powodu tych cholernych kwiatów, które wywołały u mnie alergie.
Moore nagle prychnął po chwili ciszy. „Te kwiaty nie są dla ciebie” – powiedział ze złością.
Powoli spojrzałam na niego kątem oka, gdy usłyszałam, jak mówi. Gdy przyszedł tutaj, trzymając kwiaty, naprawdę pomyślałam, że to było przeznaczone dla mnie.
„Dla kogo to było?” – zapytałam, ponieważ naprawdę myślałam, że przyjechał tu, żeby dać mi te kwiaty jako formę przeprosin.
„Dla Harta oczywiście” – wyrzucił z siebie Moore. „Jak powiedziałeś, nigdy nie dostałeś ode mnie żadnego prezentu. Naprawdę myślałeś, że dam ci teraz kwiat?”
Gorzki uśmiech rozlał się na mojej twarzy, gdy usłyszałam jego odpowiedź. Głupio było z mojej strony oczekiwać, że kwiaty, które trzymał, były przeznaczone dla mnie.
Moore ma rację. Naprawdę mam urojenia. Chociaż wiem, że mnie nie lubi, zawsze mam nadzieję, że nadal będzie mu na mnie zależało.
Miałam nadzieję, że nauczy się mnie kochać i zapomni o Harcie, kiedy będziemy już po ślubie.
Miałam nadzieję, że ucieszy się na wieść, że jestem w ciąży z naszym dzieckiem.
Miałam nadzieję, że będzie obecny na pogrzebie mojej babci, żeby mnie pocieszyć.
Na koniec zawsze cierpię z powodu moich głupich oczekiwań.
Od teraz nie będę już mieć nadziei na takie rzeczy. Nie będę już głupią Starr, którą byłam.
„To wspaniale” – odparłam z wymuszonym uśmiechem na twarzy. „Nawet jeśli będziesz mnie błagać o wybaczenie i obsypywać moje stopy kwiatami, nigdy nie zmienię zdania w sprawie rozwodu”.
Moore był oszołomiony moimi słowami. Może spodziewał się, że będę płakać i tarzać się w jego słowach, ale już wyciągnąłem wnioski.
Człowiek taki jak on nie jest wart moich łez i wysiłków. Lepiej, żebym odeszła od niego tak szybko, jak to możliwe, zanim całkowicie zrujnuje mi życie.
„Daj mi teraz moją bransoletkę, żebym mogła opuścić to miejsce”. Zmrużyłam oczy, patrząc na matkę Moore’a.
Matka Moore'a tylko uśmiechnęła się do mnie z politowaniem, niewzruszona moją powagą. Zamiast tego podniosła bransoletkę w dłoni i pokazała ją jego synowi. „Powiedz mi, Moore. Czy ta bransoletka naprawdę należy do niej?” Zapytała go szczerze.
Moore uważnie przyglądał się bransoletce. Zmarszczył brwi, a jego oczy pogłębiły się, gdy uważnie badał bransoletkę.
„Czy to jej, Moore?” Jego matka powtórzyła pytanie, gdy zbyt długo zwlekał z odpowiedzią.
Moore zamrugał, jakby nagle wyrwano go z zamyślenia. „Bransoletka jest jej” – odpowiedział szczerze Moore.
Oczy matki Moore'a rozszerzyły się na odpowiedź syna. „To niemożliwe!” – wykrzyknęła. „Jak zwykła omega, taka jak ona, mogła mieć tak drogą bransoletkę? Musiała ją ukraść” – upierała się.
Zacisnąłem zęby, słysząc jej oskarżenia. Teraz wiem, skąd jego syn wziął takie podejście. Zarówno matka, jak i syn tak mało myślą o omegach.
„Uważaj na słowa, mamo” – upomniał ją Moore. „To prawda, Starr jest właścicielem bransoletki” – wymamrotał stanowczo.
Bransoletka, którą trzyma teraz jego matka, jest dla mnie bardzo cenna. To prezent od mojej babci, co czyni ją dla mnie bardzo ważnym skarbem.
Gdyby nie moja babcia, dałbym jej ją bezinteresownie, mimo jej wartości finansowej. Ma jednak dla mnie wartość sentymentalną.
„Mamo, powinnaś jej dać bransoletkę” – mówi Moore z szacunkiem do swojej matki.
Matka Moore'a mocno ścisnęła bransoletkę w dłoni.
Gniew narastał w niej, gdy pomyślała o oddaniu mi bransoletki. Bransoletka musi być tak droga, jak powiedziała, skoro tak bardzo jej pragnie.
Z pozbawionym emocji wyrazem twarzy, bezmyślnie wpatrywałam się w jego przenikliwe oczy i otworzyłam dłoń przed nią.
Matka Moore'a zacisnęła mocno szczękę, zanim niechętnie położyła mi bransoletkę na dłoni.
Założywszy bransoletkę, otworzyłam torbę i wyciągnęłam podpisane papiery rozwodowe.
„Proszę” – mruknęłam chłodno, podając mu papiery. „Skoro już tu jesteś, możesz je teraz podpisać”.
Moore natychmiast spojrzał na mnie, gdy usłyszał moje słowa, po czym po prostu odszedłem, nie czekając na jego odpowiedź.
Gdy wyszedłem z hali pakowania, Moore w końcu mnie dogonił, gdy już otrząsnął się z szoku .
„Starr!” krzyknął.
Złapałem oddech, gdy nagle złapał mnie za ramię, nie pozwalając mi odejść.
„O czym ty myślisz?” Moore spojrzał na mnie wściekle, ściskając moje ramię tak mocno, że poczułam, jak powstaje siniak. „Jesteś Luną Stada, nie możesz po prostu odejść!”
Odważnie wpatrywałam się w jego zmrużone oczy, nie chowając się przed nim. „Nie rozumiesz, Moore? Poddaję się!” – krzyknęłam mu w twarz, zaskakując go. „Nie chcę być już twoją towarzyszką i nie chcę być twoją Luną. Po prostu podpisz papiery rozwodowe i pozwól mi odejść!”
„Nie podpiszę tych cholernych papierów!” wykrzyknął Moore, podnosząc papiery rozwodowe, które zgniotły się w jego mocnym uścisku.
Kącik moich ust powoli się rozciągnął, gdy w niego wpatrywałam. Powoli pokręciłam głową i zaczęłam się do niego zimno śmiać.
Moore zesztywniał, patrząc na mnie, jakbym oszalał. Może naprawdę oszalałem przez niego.
„Czemu nie? Hart może zostać twoją Luną, przecież jest już w ciąży z twoim dzieckiem” – odparłem beznamiętnie.
Twarz Moore’a złagodniała. „To nie tak. Hart i ja-”
Podniosłam rękę, powstrzymując Moore'a przed słowami. „Nie jesteś mi winien żadnych wyjaśnień, rozumiem. Nigdy mnie nie lubiłeś, a teraz, gdy Hart wrócił-”
„Nie rozumiesz, Starr!” krzyknął, przerywając mi. „Po prostu nie możesz odejść” powiedział mi nierozsądnie, chwytając mnie za ramiona.
„Och! Teraz rozumiem. Papiery rozwodowe nie wystarczą, prawda? W porządku! Odrzućmy się teraz, żebyś mogła mieć Hart jako swoją Lunę bez żadnych problemów” – mówiłam dalej, nie pozwalając Moore’owi odpowiedzieć.
„Ja, Starr Zorensen, odrzucam Moore’a Sullivana jako mojego partnera”. Gdy te słowa opuściły moje usta, palący ból przebiegł przez moje ciało, sprawiając, że upadłem na ziemię.
Mocno zacisnęłam oczy, gdy z moich ust wyrwał się cichy krzyk. Drapałam się po piersi, czując dochodzące stamtąd bolesne cierpienie.
Podobnie jak ja, Moore również upadł na ziemię z bólu. Nie mógł mówić, jego twarz wykrzywiła się z bólu, a ręka zacisnęła się na sercu.
Uklęknął słabo na ziemi, jedną ręką podnosząc się, próbując utrzymać się nad ziemią.
Pozostał w tej pozycji, próbując znieść ból, nie akceptując mojego odrzucenia. Gdyby tylko zaakceptował moje odrzucenie, nie cierpiałby tak bardzo.
Ponieważ odrzucenie zniszczyło wszelką więź, jaka mnie z nim łączyła, moje ciało w końcu sobie z tym poradziło.
Kiedy ból trochę zelżał, zmusiłem się do wstania.
Moore po prostu patrzył na mnie z bólem w oczach. Teraz, gdy jest słaby i cierpi, nie będzie już w stanie mnie powstrzymać.
Z niewieloma siłami, które mi pozostały, odwróciłem się, żeby odejść.
„Nie możesz żyć beze mnie, Starr!” krzyknął Moore. „Wiem, że prędzej czy później wrócisz. Nigdy tam nie przeżyjesz!”
Uśmiechnęłam się zimno, nie dając mu satysfakcji odwrócenia się i poświęcenia mu uwagi.
Nigdy tu nie wrócę. Wolę umrzeć niż wrócić.