Rozdział 627
Słowa Trenta nie były do końca żartem. Były próbą dociekania i jednocześnie kpiną.
Każdy inny, będąc na miejscu Donalda, mógłby to wyśmiać. W końcu Trent był klientem. Biznesmeni przywykli do tego, że klienci traktują ich szorstko.
Jednak Donald był obecny na spotkaniu i nie tolerował tego typu obelg.