Rozdział 55 Czerwony
Czerwony. To kolor szminki na koszuli Liama, kiedy otwieram mu drzwi. Nie zrobiłabym tego, gdyby tata mnie nie poprosił. Mieliśmy kończyć kolację, kiedy zadzwonił dzwonek. Cofam się, żeby mój przyrodni brat mógł wejść do środka, a on się uśmiecha.
„Dobrze się bawiłeś na meczu?” pyta Liam.
Wyglądał tak swobodnie, że gdy zadał mi to pytanie bez cienia złośliwości w głosie, coś gorącego narastało w mojej piersi.