Rozdział 255 Nie mogę po prostu wziąć czegoś od innych.
Joseph spojrzał na nią ze zdziwieniem. Winona stała w zachodzie słońca, uśmiechając się niewinnie i mówiąc: „Bracie, w weekend słyszałam, jak dzwoniłeś do swojego kolegi z klasy, mówiąc, że idziesz świętować czyjeś urodziny. Martwię się, że nie masz wystarczająco pieniędzy, aby zapłacić za koszty utrzymania, więc jestem tutaj, aby wysłać ci pieniądze”.
Dawno temu, gdy biologiczny ojciec Josepha przybył do rodziny Summers, on, Winona i Paula ukryli się w drzwiach i podsłuchali jego historię. Dlatego wiedzieli, że Joseph nie był potomkiem rodziny Summers, ale Winona zawsze nazywała go bratem.
Josephowi podobało się, gdy tak go nazywała. To czułe, intymne, jak rodzina, ale więcej niż rodzina.