Rozdział 55 Aborcja teraz. Bez litości
Akcjonariusze poczuli, że ich skronie pulsują. Czy James był w ogóle tym wysokim i potężnym panem Andersonem, który lubił paradować wokół nich?
Bez względu na to, jak uważnie się w niego wpatrywali, wyglądał po prostu jak porzucony pies.
"Jeanne! Jeanne..."