Rozdział 645 Nie będę się wtrącać
Orson usiadł obok Wendy, jego krucha dłoń drżała, gdy delikatnie przeczesywała jej włosy. Jego zamglone oczy mieniły się słodko-gorzką mieszanką wyrzutów sumienia i uczucia.
„Z mądrością lat przychodzi ostrzejsze zrozumienie głębszych prawd życia” – wymamrotał, a jego głos był przepełniony smutkiem. „Wendy zawsze patrzyła na mnie jak na ojca, tęskniąc za moją aprobatą. W jej oczach nawet męka i cierpienie, które znosiła, zostały wypaczone w dziwny dowód miłości”.
Twarz Stephena zbladła na te słowa, jakby podniosła się zasłona, odsłaniając prawdę, której jego serce nie chciało przyjąć.