Rozdział 102
Czując się, jakby spała tuż obok szalejącego kominka, Lisa nie mogła spać dobrze przez całą noc. Kyle przestał mieć koszmary, ale oddychał trochę ciężko – może miał zatkany nos. Tej nocy padał deszcz na górze, ale nie był ulewny. Krople deszczu uderzały o przezroczysty szklany sufit, a Lisa nie mogła spać z powodu hałasu.
Roztargnionymi oczami wpatrywała się w niebo. Gwiazdy były przesłonięte deszczem i widziała tylko ich słabe światło. Później deszcz zamienił się w śnieg. Szkło powoli pokrywało się białą warstwą, aż nie prześwitywał przez nie ani jeden promyk światła. Otulona ciemnością Lisa straciła poczucie czasu. Kiedy Kyle się obudził i w końcu ją uwolniono, była już 9 rano.
Kyle był lekko zdezorientowany, gdy pierwszą rzeczą, jaką zobaczył po otwarciu oczu, była twarz Lisy. Wpatrywał się w nią bez wyrazu. Jednak Lisa zachowywała się, jakby nic się nie stało i spokojnie odepchnęła jego ramiona. Wzięła termometr z wezgłowia łóżka i powiedziała: „Sprawdźmy twoją temperaturę”.