Rozdział 7
Punkt widzenia ARIA
Zaczyna padać ulewny deszcz w chwili, gdy wychodzę z domu, manifestacja ciemnych chmur, które są obecne odkąd byłam przy grobie babci. Nie jestem przygotowana na nagłą zmianę pogody i rozważam powrót, aby poszukać schronienia, dopóki ulewny deszcz nie minie, ale kim to mnie czyni? Bezkręgosłupową kobietą, która nie potrafi ustać na swoim miejscu.
Więc przedzieram się przez deszcz, ciągnąc za sobą walizkę. Ulice są puste, nie widać ani jednego samochodu, co oznacza, że nie mogę nawet zatrzymać taksówki. A co jeśli mogę? Gdzie miałbym pojechać? W tym momencie w pełni dociera do mnie, jakie są konsekwencje moich nieprzemyślanych działań.
Nie mam dokąd pójść. Nie żałuję swojej decyzji, ale moja bezradność sprawia, że nienawidzę samej siebie. Natychmiast wybucham płaczem. Łzami, które są prawdziwe, a nie wywołane tylko przez alergię. Odgłos deszczu tłumi moje głośne szlochy, a krople wody spływają po mojej twarzy wraz ze łzami, gdy nadal ciągnę za sobą ciężką walizkę. Jestem wyczerpana, zmarznięta i zraniona.
Nadal taplam się w litości nad sobą, moje łzy są nie do opanowania. Gdy widzę pierwszy znak zbliżającego się samochodu, przestaję płakać i wycieram twarz. Spacer w deszczu sprawia, że wyglądam jak szalona kobieta i nie mogę ryzykować odstraszenia taksówkarza. Czekam przy drodze, wyciągając wolną rękę, aby zatrzymać samochód, gdy się zbliża. Reflektory błyskają mi jasno w twarz i oślepiają mnie na sekundę, pozostawiając mnie całkowicie nieprzygotowaną na następną sekundę, gdy samochód przejeżdża obok mnie i rozpryskuje wodę z najbliższej kałuży po całym moim ciele.
Złapałam oddech, byłam w szoku i bez wątpienia cała przemoczona.
Samochód powoli cofa i widzę twarz, której najmniej się spodziewałem.
„O mój Boże, tak mi przykro, nie widziałam cię tam”. Samantha składa przeprosiny, które nie pasują do szyderczego uśmiechu na jej twarzy ani do gryzącego tonu jej głosu. Nawet nie próbowała wysiąść z samochodu, który jechał w kierunku domu, zanim oblała mnie wodą.
„Czy wszystko w porządku? Nie wyglądałeś na dobrego”. Kontynuuje, jeszcze bardziej odbierając mi mowę. Jej ton jest kpiący. Jest jasne, że tak naprawdę nie obchodzi jej, czy wszystko w porządku, czy nie, jasne, że zrobiła to celowo.
„Po co to zrobiłeś?” Drżę, gdy mówię, nie tylko z zimna, ale także z powodu zbliżającej się groźby kolejnej rundy łez.
„Nie bierz tego sobie do serca, Alexis. To był błąd, tak jak błąd był tamten dzień trzy lata temu. Gdybyś tylko nie wypiła tego jednego drinka, który nie był dla ciebie, nie zajęłoby mi tyle czasu, aby przypieczętować swoje miejsce w życiu Daniela. Nigdy nie byłaś mu przeznaczona i nawet jeśli zajęłoby to trzy lata, w końcu wróciłaś tam, gdzie twoje miejsce. Żegnaj, Alexis i mam nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę twojej twarzy”.
Samantha patrzy mi głęboko w oczy, gdy to mówi, jakby chciała się upewnić, że zrozumiałam jej wiadomość. Musiała zrozumieć to, czego szukała w moich oczach, ponieważ podnosi szybę samochodu i odjeżdża, zostawiając mnie tam stojącą, próbującą, ale nie mogącą przetworzyć znaczenia kryjącego się za jej słowami.
Zbieram się w sobie, wykręcam wodę z sukienki, powtarzając sobie, że to nic. Mogę to przetrwać. Najpierw muszę tylko przetrwać tę noc. Ulewny deszcz wkrótce zamienia się w mżawkę, a ja dalej ciągnę za sobą walizkę.
Nie mija dużo czasu, zanim pojawia się kolejny samochód i tym razem zatrzymuje się przede mną. Wsiadam do taksówki, nie myśląc o celu podróży, dopóki kierowca nie pyta, dokąd chcę jechać.
Zatrzymuję się, żeby pomyśleć i przychodzi mi do głowy tylko jedno miejsce. Moje stare wynajęte mieszkanie. Nie byłam tam odkąd wyprowadziłam się trzy lata temu, ale ponieważ codziennie jeżdżę tą trasą do pracy, wiem, że nadal jest puste, ponieważ nikt nie chciał znosić złych warunków życia, w jakich żyłam, kiedy jeszcze tam mieszkałam. Nie mam wyboru, muszę tam wrócić.
Podaję kierowcy adres, a on odjeżdża w miejsce znajdujące się w bardziej odosobnionej części miasta, zaznaczając, że muszę mu zapłacić ekstra za zamoczenie jego siedzenia moimi mokrymi ubraniami.
Dotarliśmy tam w ciągu kilku minut i zastałem mojego gospodarza stojącego przed domem, jakby wiedział, że przyjadę. Zaplanowałem zadzwonić do niego po przyjeździe, ponieważ i tak mieszka blisko domu. Teraz nie mogę powstrzymać dziwnego uczucia, które we mnie wiruje, gdy wysiadam z taksówki, płacę kierowcy i idę do mojego gospodarza.
Nie pozwala mi nawet mówić, zanim mówi: „Nie możesz tu zostać”.
Nie potrafię nawet ukryć zaskoczenia, jakie wywołały u mnie jego słowa: „Co masz na myśli? Dom jest pusty od dłuższego czasu i jestem skłonny zapłacić, żeby móc tu zostać”.
Mężczyzna nawet nie spojrzał mi w oczy i powiedział: „Przykro mi, ale twój mąż już dzwonił”.
Strach mnie ogarnia na samą myśl o Danielu.
„Co on ma z tym wspólnego?” – pytam.
„Nie wiem, co się dzieje między wami dwojgiem, ale myślę, że najlepiej będzie, jeśli to rozwiążecie, bo nie chcę być w to wmieszana. Wyszłaś za mąż za potężnego mężczyznę, który groził, że mnie zamknie, jeśli spróbuję wynająć ci dom. Przykro mi, ale powinnaś wrócić i odejść”.
Mężczyzna odchodzi po tym, zostawiając mnie stojącą z mieszaniną szoku i wściekłości. Daniel zadzwonił wcześniej, aby uniemożliwić mi znalezienie noclegu i nie mogę uwierzyć, jak daleko ten człowiek posunie się, aby dostać to, czego chce.
I właśnie wtedy, gdy myślę, że nie może zrobić nic gorszego, zaskakuje mnie jeszcze bardziej, gdy zatrzymuję się po raz pierwszy w hotelu i nie wpuszczają mnie do środka. Przy piątym przystanku jestem już wyczerpana i mam słabą wolę, słysząc te same słowa z ust recepcjonistek w każdym hotelu.
„Przepraszamy, proszę pani, ale poproszono nas, aby nie wpuszczać tutaj nikogo o nazwisku Alexis Miller”.
Prawie krzyczę swoją frustrację do recepcjonisty w ostatnim hotelu, w pełni zdając sobie sprawę, że mogę tylko próbować walczyć z Danielem, nie mogę wygrać. On jest czymś więcej niż tylko CEO. Jest potężny i ma macki, które rozciągają się przez każdy zakątek tego miasta. Czując się pokonany, wychodzę z ostatniego hotelu, moje ciało kołysze się ze zmęczenia.
Mój telefon dzwoni, imię Daniela miga na ekranie, aby pokazać, że połączenie przychodzące jest od niego. Wściekłość wiruje we mnie, zmuszając mnie do odebrania telefonu, abym mogła mu powiedzieć, co o tym myślę.
„Ty podły draniu!” przeklinam go.
Reaguje spokojnie, gdy jego głos wlewa się do moich uszu: „Nie wygrasz tej walki, Alexis, i jestem pewien, że już to zrozumiałeś. Wróć do domu, póki jestem miły”.
Prychnęłam, jeszcze bardziej rozwścieczona jego słowami.
„Musisz być szalony, jeśli myślisz, że to wystarczy, żeby mnie powstrzymać. Idź do diabła, Danielu”. Rozłączam się i wyłączam telefon, ciężko oddychając, a łzy znów szczypią mnie w oczy. Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma dokąd pójść. Wyjmuję brelok z rubinami i szmaragdami, na którym wygrawerowano literę H, który wręczyła mi pielęgniarka jako moją ostatnią desperacką próbę znalezienia miejsca, do którego mogłabym pójść.
Nie wiem, czy to moje uświadomienie sprawia, że mam zawroty głowy, czy fakt, że szłam w deszczu z ryzykiem przeziębienia. Tak czy inaczej, nie mogę przestać się chwiać i tracę równowagę, gdy tylko mój wzrok się rozmazuje. Padam ciężko na ziemię.
Tracę przytomność w tym samym momencie, gdy słyszę ostre wołanie swojego imienia.