Rozdział 287
Słowa Debry raniły jak nóż, w jej oczach nie było cienia ciepła ani uczucia.
Juan stał jak wryty, z zaciśniętymi pięściami po bokach.
Debra prychnęła, jej głos ociekał pogardą. „Co się stało, panie Nichols? Nadal tu jesteś? Czekasz na więcej obelg?”