Rozdział 296
Krzesło Stanleya zgrzytnęło na podłodze, gdy nagle wstał, a jego oczy płonęły oburzeniem. „Debra, co to za ton? Kim ty myślisz, że jesteś, kwestionując moją matkę?”
Debra rzuciła im zimne, nieustępliwe spojrzenie. „Jestem głową rodziny Frazier. Mam pełne prawo ją przesłuchać, a nawet gdybym miała ją wysłać do więzienia, byłoby to w ramach moich uprawnień”.
Ciężar nazwiska rodziny Frazier i jej wielopokoleniowych tradycji wisiał w powietrzu, co sprawiło, że Stanley zbladł.