Rozdział 37
„ To takie niesprawiedliwe wobec Rosario” – przeklęła cicho Madelyn. „Jeśli coś takiego zdarzy się ponownie, nie oczekuj, że uznam lata, które spędziłeś służąc mojemu ojcu, i nie wahaj się, żeby cię zwolnić” – słowa Haysona odbiły się echem w pokoju.
„ Tak, proszę pana!” odpowiedział Rosario. Hayson wściekle upuścił laskę, którą trzymał w dłoni i pobiegł do swojego pokoju na górze, zostawiając za sobą napiętą atmosferę.
Z ciężkim sercem Madelyn zaprowadziła Rosario z powrotem do jej pokoju, zdecydowana zająć się jej obrażeniami. Nie mogła pozbyć się burzliwych myśli wirujących w jej umyśle, wiru niedowierzania i oburzenia. „Jak on mógł ośmielić się uderzyć Rosario tą laską?” – cicho wrzała. „Ból, który ona znosi, jest niewyobrażalny. Po tylu latach oddanej służby, którą bezinteresownie poświęciła naszej rodzinie, jak Hayson mógł zmusić się do wyrządzenia jej takiego okrucieństwa?”