Rozdział 6
W poprzednim życiu Madelyn powodem, dla którego Zach poślubił Cecilię, było częściowo to, że miała ona niewielkie podobieństwo do Jadie. Trzymał Cecilię u swego boku jako substytut.
Od dzieciństwa aż do dorosłości Madelyn ustępowała Jadie pod każdym względem, zarówno pod względem ocen, jak i wyglądu, z wyjątkiem pochodzenia rodzinnego.
Więź między Jadie i Zachem była niczym nieprzenikniona twierdza zbudowana ze stali. Miłość Zacha do Jadie była głęboko w jego kościach. Z drugiej strony Madelyn była dla Zacha jedynie córką wroga, pozbawioną jakichkolwiek śladów uczucia.
Pukanie stopniowo stawało się głośniejsze. Madelyn nerwowo przygryzła wargę. Zach nigdy nie był wobec niej cierpliwy. Jeśli nie otworzy mu wkrótce drzwi, może je nawet wyważyć bez chwili wahania.
Dlatego włączyła światło, podniosła koc i wsunęła buty, podnosząc się z łóżka. Otworzyła drzwi, udając, że właśnie się obudziła i przetarła oczy. „Bracie? Wróciłeś! Przepraszam, spałam jak kamień i nic nie słyszałam. Potrzebujesz czegoś?”
Zach zmarszczył brwi. Jednak, gdy zauważył jej senny wygląd i zdał sobie sprawę, że zrobiła wszystko, żeby go wpuścić, jego brwi się rozluźniły, a odrobina czułości zmiękczyła jego spojrzenie.
Wyciągnął rękę, by dotknąć głowy Madelyn, ale ona spuściła wzrok, unikając jego dotyku, odwracając się. Próbując ukryć emocje, podeszła do pobliskiego stolika i nalała sobie szklankę wody.
W oczach Zacha pojawił się chłód. Nonszalancko cofnął rękę i wszedł do pokoju Madelyn. W chwili, gdy Zach zamknął za sobą drzwi, niepokój Madelyn zaczął narastać. Ale gdy zastanowiła się nad tym, jak obecny Zach ją nienawidzi i nie skrzywdzi jej w żaden sposób, jej niepokój opadł.
Zach przyjrzał się pokojowi dziewczynki ozdobionemu na różowo. Wydobywał się z niego słodki zapach, przypominający perfumy, które Madelyn zostawiła w jego samochodzie. Przez myśl przemknęła mu myśl: „Ona się nie zmieniła. Nadal jest tą samą starą Madelyn”. W obojętny sposób zapytał: „Czy czujesz się lepiej?” Jego głosowi brakowało ciepła, pozbawiony był jakichkolwiek akcentów
Madelyn delikatnie odłożyła szklankę na stół i odsunęła krzesło, celowo trzymając się od niego z daleka. „Dziękuję za troskę. Teraz czuję się o wiele lepiej”.
Następnie podszedł do niej Zach, a z niego unosiła się mieszanka tytoniu i alkoholu. Nie było to przyjemne, ale też nie było całkowicie nieprzyjemne.
W przeciwieństwie do innych w jego wieku, obecny Zach osiągnął już sukces jako elita biznesu. Być może to lata poruszania się w świecie korporacji nadały mu aurę dumy, opanowania i chłodnego zachowania. Ubrany w elegancki czarny garnitur, wysoki i dobrze zbudowany Zach emanował niezaprzeczalną charyzmą. Jego niezwykła obecność w połączeniu z uderzającym wyglądem mogła łatwo przyciągnąć uwagę i przychylność kobiet.
Madelyn wiedziała jednak, że pod przystojną fasadą Zacha czai się diabeł. Był niczym złowrogi duch wyłaniający się z głębin piekła, którego celem jest niszczenie życia. Leżał uśpiony, czekając na idealny moment, by zniszczyć jej życie i całkowicie zniszczyć rodzinę Jent.
Aby trzymać Zacha na dystans, Madelyn celowo wykrzywiła twarz w obrzydzeniu i pomachała ręką przed nosem. „Bracie, znowu zacząłeś palić? I czuję zapach alkoholu. Nienawidzę tego zapachu”.
Zgodnie z oczekiwaniami zatrzymał się trzy kroki dalej. „Przepraszam. Ostatnio byłem zajęty i musiałem zająć się obowiązkami towarzyskimi. W przyszłości będę bardziej uważny”.
Nie czekając, aż on poruszy ten temat, Madelyn wzięła inicjatywę i wspomniała o Jadie. „Bracie, czy Jadie wraca jutro? Minęło tyle lat, odkąd ostatni raz ją widziałam, i naprawdę za nią tęsknię. Kazałam już Rosario posprzątać pokój na górze. Będzie mogła wprowadzić się od razu, kiedy wróci”.
Spojrzenie Zacha stało się intensywne, przelotny chłód przeszedł przez jego oczy. „Nie ma potrzeby. Zamierzam sprowadzić Jadie do mnie”.
„ Rozumiem” – mruknęła Madelyn, lekko dotykając bandażu na nadgarstku, czując słabe ukłucie bólu w sercu. „W porządku… Daj znać, jeśli będziesz potrzebowała pomocy”.
W poprzednim życiu Madelyn Zach również wspomniał o pomyśle zabrania Jadie i opuszczenia rezydencji Jent, ale Madelyn stanowczo się temu sprzeciwiła. Zdecydowanie sprzeciwiła się wyjazdowi Jadie, ponieważ oznaczałoby to utratę szansy na dręczenie jej. Ponadto miłość Madelyn do Zacha była tak głęboka, że nie mogła znieść myśli, że zamieszkałby z Jadie. W rezultacie Madelyn udało się przekonać Zacha, aby pozwolił Jadie zostać z nią w rezydencji Jent, używając wymówki, że chce towarzystwa.
„ Jutro mam wolne, więc pojadę na lotnisko, żeby ją odebrać i przywieźć na kolację. Wyjedziemy, jak spakuje swoje rzeczy. Wieczorem możesz przyjść i spędzić z nami trochę czasu”.
Madelyn spojrzała w górę, błysnęła uśmiechem do Zacha i odmówiła: „Nie dołączę do was. Chcę spędzić dzień w domu, żeby się zrelaksować. Zbliżają się egzaminy i muszę skupić się na przeglądaniu moich materiałów”. Kiedy zobaczyła surową minę Zacha, Madelyn poczuła odrobinę nerwowości.
Nie chciała wplątywać się w jego konflikty z innymi. Jej celem było odegranie roli posłusznej i nieszkodliwej siostry, przetrwanie tych kilku lat, zaoszczędzenie pieniędzy i ucieczka. Zach był jednak podejrzliwy i nieprzewidywalny, przez co nie była pewna, czy uda jej się go oszukać.
Zach spokojnie spojrzał na Madelyn. Dziewczyna opuściła głowę, emanując aurą uległości i bezbronności, co stanowiło ostry kontrast z arogancką i buntowniczą Madelyn z przeszłości. W duchu zaśmiał się: „Ona naprawdę świetnie sobie radzi, utrzymując ten numer przez tak długi czas”.
Na cienkich ustach mężczyzny pojawił się cień zagadki, a następnie łagodny ton, gdy mówił: „Zarówno ty, jak i Jadie jesteście moimi siostrami. Nie będę faworyzował żadnej z was... Kiedy wrócę dziś wieczorem, zjedzmy razem kolację. Przyniosę ci również twoje ulubione ciasto z musem truskawkowym. Jak ci się to podoba?”
Madelyn nie odważyła się opuścić gardy. Zwęziła oczy w kształt półksiężyca i uśmiechnęła się, mówiąc: „Okej, dziękuję, bracie”.
„ Idź wcześniej odpocząć.”
„ Mhm.”