Rozdział 4
Daniel spotkał Liama tylko raz.
W dniu, w którym Sophia i Liam otrzymali akt ślubu, Liam zaprosił Daniela na posiłek.
Liam zawsze dbał o swój wizerunek dżentelmena w obecności osób z zewnątrz, a jego maniery były nienaganne, więc Daniel wywarł na nim dobre wrażenie.
W tym momencie Sophia patrzyła na Daniela oszołomiona, wstrzymując oddech.
Dlaczego Liam tu był?
Wcześniej nawet nie odebrał jej telefonu.
Daniel nie zauważył, że Sophia zachowuje się dziwnie. Machał do drzwi z ekscytacją, wołając: „Szwagier!”
Mimo to mężczyzna po prostu przeszedł obok, nie zatrzymując się.
W końcu Daniel opuścił rękę w konsternacji. „Siostro, czy szwagier dostał zły pokój?”
To powiedziawszy, miał zamiar podnieść koc i wstać z łóżka. „Musiał pójść w złą stronę. Pójdę po niego”.
Sophia odzyskała wtedy zmysły. „Nie idź!”
Liam poruszył z nią temat rozwodu dziś rano, więc może go tu nie być dla jej dobra. Dlatego mogliby się pokłócić, gdyby Daniel nagle odszedł.
Daniel był bardzo opiekuńczy wobec Sophii, ale potrafił być impulsywny ze względu na swój młody wiek, a Sophia nie chciała, żeby sprawiał kłopoty.
Ona i Liam mieli się wkrótce rozwieść, więc nie chciała mieć kłopotów w tym momencie.
Musiała przynajmniej upewnić się, że koszty leczenia Daniela będą zabezpieczone.
Daniel zmarszczył brwi. „Siostro, powiedz mi prawdę. Czy pokłóciłaś się ze szwagrem?”
Spojrzenie Sophii zadrżało. „Przestań za dużo myśleć. Wszystko w porządku”.
Widząc, że zamierza zadać więcej pytań, Sophia szybko wstała. „Pójdę zapytać lekarza, czy jest coś, na co powinniśmy zwrócić uwagę. Zostań tutaj i dobrze odpoczywaj”.
"Siostro!"
Sophia zamknęła drzwi i zapieczętowała protesty Daniela w środku oddziału.
Delikatnie westchnęła. Gdy już miała się odwrócić, zobaczyła mężczyznę na końcu korytarza, którego znała aż za dobrze, ale jednocześnie nic o nim nie wiedziała.
Liam spojrzał w jej stronę. Jego twarz była łagodna i dostojna jak zawsze, ale nie okazywała żadnych emocji.
Nie było w jego wyrazie twarzy ciepła, gdy przyglądał się Sophii, a po chwili podszedł.
„Przyszedłeś zobaczyć Daniela?” Podszedł do niej i spojrzał na identyfikator podopiecznego.
Sophia mruknęła w odpowiedzi. Próbowała unikać jego wzroku, gdy zobaczyła arkusz egzaminacyjny w jego ręku. „Dlaczego pan tu jest, panie Ford?”
Wskazała na kartkę papieru, którą trzymał w dłoni i zapytała:
Czy jest pan tutaj na kontroli? Gdzie czuje się pan źle, panie Ford?"
Panie Ford... ?
Liam lekko zmarszczył brwi, słysząc tę formę zwracania się.
Tak właśnie zwróciła się do niego Sophia, kiedy po raz pierwszy otrzymali akt ślubu.
Po tym, jak zamieszkali razem, podeszła do niego i nieśmiało zapytała: „Panie Fordzie... Czy mogłabym nie zwracać się do pana po imieniu? Brzmi to dość odlegle, jak na małżeństwo, gdy zwraca się do siebie w ten sposób”.
Nie był typem człowieka, któremu przeszkadzają takie szczegóły, więc odpowiedział jej swobodnie: „Rób, co chcesz”.
Nie spodziewał się jednak, że po kilku miesiącach usłyszy z jej ust takie słowa.
Nieprzyzwyczajony do jej nagłej zmiany, był nieco zszokowany.
Już miał się odezwać, gdy przypomniał sobie, że poruszył z nią temat rozwodu. Poddał się i uśmiechnął się. „Czy ty nie rozumiesz mojego ciała najlepiej?”
Oszołomiona Sophia zrozumiała to dopiero, gdy zobaczyła w jego oczach to samo intensywne spojrzenie, które pokazywał wczoraj wieczorem w łóżku. „Pan Ford...”
Kiedy zobaczył, jak na jej policzki wkrada się czerwień, niewytłumaczalne podrażnienie, które odczuwał, nieco ustąpiło.
Wyglądało na to, że właśnie taka powinna być – trochę oszołomiona, trochę niezręczna i łatwo wpadająca w zakłopotanie.
Tak wyglądała o wiele lepiej, przynajmniej dla niego.