Rozdział 507 Daję sobie szansę
Nolan wziął ode mnie dowód tożsamości i rzucił na niego okiem, po czym ostrożnie spojrzał na mnie. Zanim zdążył się odezwać, w sklepie nagle zapanowało poruszenie. Instynktownie odwróciłem głowę i spojrzałem w stronę wejścia, gdzie zobaczyłem zbliżającego się Atlasa.
W blasku wspaniałych, jasnych świateł był tak szlachetny jak lśniące klejnoty w sklepie, sprawiając, że wszyscy bledli w porównaniu z nim. Jego głębokie, ciemne oczy emanowały chłodem i dumą, gdy omiótł wzrokiem cały sklep.
Być może dlatego, że była niedziela, nie miał na sobie formalnego stroju, a na sobie miał elegancką białą koszulę, która podkreślała jego smukłą sylwetkę. Emanowało z niego zimne powietrze, a jego nagłe pojawienie się przypominało powrót króla. Jego dominująca aura wprawiała wszystkich w zdenerwowanie, zapierając im dech w piersiach. Zwłaszcza Nolan, który stał tak sztywno, że jego twarz natychmiast bledła.