Rozdział 236
Po tym, jak macocha skończyła swój występ, na scenę wszedł jego ojciec. „Synu, jestem twoim ojcem, jestem tutaj, żeby zabrać cię do domu”.
Jego oczy były lekko zaczerwienione, a w oczach widać było ślady łez.
Innocent Theo wierzył w miłosierdzie ojcowskiej miłości, bo przecież nawet tygrysy nie zjadają własnego potomstwa.