Rozdział 114 Nazwanie mnie lisicą jest najwyższą pochwałą dla Mel
Po wyjściu Angeli Sebastian wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
„ W ostatnich dniach w willi było kilka nieznanych twarzy. Simon i pozostali się nimi zajęli.” Sebastian westchnął i poskarżył się. „Nawet jeśli jesteś taki, oni nadal nie pozwolą ci odejść, nawet jeśli jesteś jednym z nich.”
Jonathan skierował swój wózek inwalidzki w stronę wielkiego francuskiego okna. Podniósł róg zasłony i spojrzał na zewnątrz zaciemnionymi oczami. Jego zimne spojrzenie zdawało się być w stanie przejrzeć czyjąś duszę.