Rozdział 297 Lubię być z nią sam na sam
Sophia spojrzała na zawstydzonego mężczyznę i nie mogła powstrzymać się od wykrzywienia ust i delikatnego uśmiechu. Zobaczyła przed sobą ogród na niebie i podeszła.
Sophia postąpiła zgodnie z instrukcjami Justina, przeszła przez ogród i zatrzymała się na tarasie.
Okolica była bardzo cicha, z ciepłymi, żółtymi światłami, drewnianymi podłogami i balustradami. W oddali widać było rozłożyste ogrody na niebie, a za szklanym korytarzem widniała willa, położona w połowie wysokości góry. W nocy nie było zbyt jasno i można było dostrzec jedynie słabe światła w willi, które tworzyły ostry kontrast z jasnym oświetleniem hotelu.