Rozdział 3 Ja też nie chcę dziecka obcego
W łazience Elizabeth Liang spojrzała na siebie w lustrze. Prawie nie mogła się rozpoznać.
Jej szyja i ciało były całe pokryte śladami miłosnych igraszek, a siniaki i ślady były dowodem na to, jak szalona była poprzednia noc.
Gdyby byli od Theodore'a Chao, byłoby w porządku. Wcześniej czy później mieli się pobrać. Ale to wszystko od dziwnego mężczyzny, którego nigdy wcześniej nie spotkała!
Elżbieta pomyślała o Teodorze i nie mogła już dłużej powstrzymać łez smutku i żalu.
Jasne, na świecie jest wiele par, które żyją razem, ale ona po prostu nie mogła pogodzić się z tym, że tak lekkomyślnie oddała swój pierwszy raz obcemu człowiekowi.
Jak miała stawić czoła Theodore'owi?
Musi zapytać mężczyznę na zewnątrz, dlaczego jest w jej pokoju!
******
Kiedy Elizabeth wyszła z łazienki, zobaczyła, że mężczyzna już się ubrał.
Siedział na jednoosobowej sofie w pokoju ubrany w elegancki czarny, ręcznie wykonany i szyty na zamówienie garnitur, ze skrzyżowanymi nogami i dłońmi wygodnie spoczywającymi na podłokietniku. Wyglądał niesamowicie elegancko i wyrafinowanie. Patrzył przez okno, myśląc, z idealnym bocznym profilem.
Słysząc ruch, odwrócił głowę, spojrzał na nią w milczeniu i powiedział beznamiętnie: „Jak masz na imię?”
Początkowo chciała go zapytać, dlaczego tu jest, ale on pierwszy otworzył usta, ku jej zaskoczeniu, więc zareagowała powoli. „Co?”
Wyjął papierosa z etui, pochylił głowę, żeby go zapalić i zaciągnął się głęboko. „Powiedz mi, kto cię tu zaprosił?”
Nie kupował tego. Czy on nie był po prostu pijany? Jak obca kobieta mogła pojawić się w jego pokoju?
"Co?"
„Czy ludzie Startlight przysłali cię tutaj w związku z tym projektem, czy też ona źle się czuła, że po prostu wczoraj odeszła, więc zapłaciła pieniądze, żeby to zrobić w ramach prezentu?”
Minęło trochę czasu, zanim Elizabeth w końcu zrozumiała, co miał na myśli. Jej wyraz twarzy, który już był zły, teraz wyglądał jeszcze gorzej.
„Co ty, do cholery, mówisz?!” Elizabeth zacisnęła pięści i spojrzała gniewnie na mężczyznę przed nią. „Czemu jesteś w moim pokoju? Jeśli myślałeś, że możesz swobodnie wejść do mojego pokoju, cóż, mogę cię pozwać!”
Jej pokój?
Słysząc to, James Lu zmarszczył brwi i rozejrzał się po meblach w pokoju. Nie mógł powstrzymać się od szyderczego uśmieszku. „Twój pokój? Czy to nie ja powinienem zadać ci to pytanie?”
Słysząc jego pytanie, Elizabeth oniemiała. „Czy to nie jest pokój 2703?”
Delikatnie pokręcił głową.
„A gdzie to jest?”
„2708!” W rzeczywistości pokój ten był apartamentem prezydenckim, który dostał jako prezent urodzinowy od Benjamina Chenga, gdy miał 27 lat. „8” miało reprezentować jego urodziny w sierpniu. Innymi słowy, pokój ten był wyłącznie jego w Grand Dynasty Hotel i był używany tylko przez niego przez cały rok.
Słysząc to, Elizabeth nadal nie mogła w to uwierzyć. Rozejrzała się i znalazła kartę pokoju na podłodze wraz ze swoją torbą przy drzwiach. Pośpieszyła, aby ją podnieść i zdała sobie sprawę, że miał rację.
Na karcie pokoju zobaczyła cztery pozłacane liczby - 2703.
James spojrzał na trzęsącą się małą kobietę trzymającą kartę do pokoju i całkowicie zrezygnował z myśli, że ktoś mu ją dał. Ale to tylko pogorszyło sprawę.
Gdyby była ze Startlight lub z tamtej kobiety, mógłby to zignorować. Spojrzał na prześcieradła, zastanowił się przez chwilę, wyjął książeczkę czekową i długopis, po czym coś na nich napisał.
Mimo że był pijany, to prawda, że zabrał ją za pierwszym razem.
James zerwał czek
Wstał, podszedł i wręczył jej podpisany czek. „Przepraszam... za wczoraj, weź to.”
Elizabeth spojrzała na czek przed sobą i wzięła go z pustym wyrazem twarzy. Była oszołomiona numerem na nim.
„James Lu?” Spojrzała na czek i odczytała jego imię.
Skinął głową.
"Co to oznacza?"
Już samo to, że straciła z nim dziewictwo, było wystarczająco złe. Czy ten czek nie jest dla niej obraźliwy, ponieważ sugeruje, że sprzedaje swoje ciało?
Zmarszczył brwi i powiedział: „To rekompensata za zakup planu B”.
To był jej pierwszy raz i wygląda młodo. Jeśli zajdzie w ciążę...
Oczywiście zrozumiała, co miał na myśli.
„Odszkodowanie?” Uśmiechnęła się, pełna sarkazmu.
Czy naprawdę mogłaby odkupić to, co straciła?
„Jesteśmy oboje dorośli, prawda? Nie potrafię wymyślić niczego innego, co mogłabym ci dać, oprócz pieniędzy. Przecież nie mogę cię poślubić tylko dlatego, że... wiesz? To nierealne, prawda?”
Jej twarz zbladła. Podarła czek na kawałki na jego oczach. „Panie Lu, czy dwa miliony to nie za dużo jak na plan B? Proszę się nie martwić, mam wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić pigułkę, więc nie będzie pan musiał szaleć. W końcu ja też nie chcę dziecka obcej osoby!”