Rozdział 28
Miałem pecha. Nie znałem nikogo innego, kto musiałby stawić czoła śmierci podczas wędrówki.
Amber i pozostali krzyczeli z niepokojem nade mną, ale w uszach mi dzwoniło i nie mogłem nic usłyszeć. Skupiałem się tylko na winorośli, której się trzymałem, modląc się, żeby była wystarczająco silna, by utrzymać mój ciężar.
Bałam się, że jeśli umrę w ten sposób, moi rodzice nie będą w stanie tego znieść. Bałam się, że zostanę pogrzebana w ciemności na zawsze, nigdy więcej nie ujrzę światła.