Rozdział 1005 Kochaj mnie, kochaj mojego psa
„Ale” – pan Leger, trzymając telefon w dłoni, od czasu do czasu stukał nim o kolano i mówił z uśmiechem – „Pamiętasz, jak byliśmy na studiach? Chcieliśmy pójść do niego do domu, żeby się zabawić, ale się nie zgodził. Powiedział, że to jego prywatna przestrzeń i nie wolno nam przyjmować gości, jakby kryła się tam wielka tajemnica. Ale im częściej to powtarzał, tym bardziej byliśmy ciekawi. Aby poznać prawdę, śledziliśmy go kilka razy i nie mogłem uwierzyć, że po tym, jak się o tym dowiedział, wyprowadził się z domu. To było takie oburzające! Co o tym myślisz?”
Lester nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął.
Pan Leger potraktował milczenie jako zgodę i uśmiechnął się: „Dzięki pani Miller możemy w końcu odwiedzić tajną bazę Kevina, a właściwie jego mieszkanie”.