Rozdział 179
(punkt widzenia Victorii)
Krew spływała mi po twarzy, gdy klęczałam przed grobem Lili, a moje markowe ubrania podarte były na strzępy od chłosty Isabelli. Ból był potworny, ale nie chciałam okazywać słabości.
„Nigdy nie skrzywdziłbym szczeniaka” – oświadczyłem, szeroko otwierając oczy z wyćwiczoną niewinnością. „Gdzie jest dowód na te dzikie oskarżenia?”