Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 1
  2. Rozdział 2
  3. Rozdział 3
  4. Rozdział 4
  5. Rozdział 5
  6. Rozdział 6
  7. Rozdział 7
  8. Rozdział 8
  9. Rozdział 9
  10. Rozdział 10
  11. Rozdział 11
  12. Rozdział 12
  13. Rozdział 13
  14. Rozdział 14
  15. Rozdział 15
  16. Rozdział 16
  17. Rozdział 17
  18. Rozdział 18
  19. Rozdział 19
  20. Rozdział 20
  21. Rozdział 21
  22. Rozdział 22
  23. Rozdział 23
  24. Rozdział 24
  25. Rozdział 25
  26. Rozdział 26
  27. Rozdział 27
  28. Rozdział 28
  29. Rozdział 29
  30. Rozdział 30
  31. Rozdział 31
  32. Rozdział 32
  33. Rozdział 33
  34. Rozdział 34
  35. Rozdział 35
  36. Rozdział 36
  37. Rozdział 37
  38. Rozdział 38
  39. Rozdział 39
  40. Rozdział 40
  41. Rozdział 41
  42. Rozdział 42
  43. Rozdział 43
  44. Rozdział 44
  45. Rozdział 45
  46. Rozdział 46
  47. Rozdział 47
  48. Rozdział 48
  49. Rozdział 49
  50. Rozdział 50

Rozdział 1

Była noc, a życie w mieście dopiero się zaczynało. Światła licznych barów i klubów świeciły i tańczyły w pięknym otoczeniu, dekorując ulice.

W jednym rogu baru Splendour Vouge pijana Emily łykała ciężko alkohol. Działanie, które postanowiła wykonać, aby zmyć swój ból.

Wypicie dziesiątek butelek mocnego alkoholu było jedynym sposobem, jaki znała, by zmyć swój smutek. Ale to nie działało. Ból był po prostu zbyt silny, by alkohol mógł go oczyścić. Gorzko-słodki smak mocnych drinków nie pomagał w uśmierzeniu pulsującego bólu, który czuła w sercu.

Pierdolić!

Bolało za bardzo. Potrzebowała więcej butelek!

Jej oczy były przekrwione, nie tylko z powodu nadmiaru alkoholu w jej ciele, ale także z powodu łez, które wylała. Płakała tak dużo, że zaczęła błagać samą siebie, żeby przestała.

Ludzie w barze dziwnie na nią patrzyli, bo była jedyną osobą pijącą i płaczącą. Nie ubierała się też tak drogo jak oni.

„K-kelner!” zawołała, bełkocząc.

Kelner spojrzał na nią zmęczony. Nie mógł pojąć, jak taka piękna kobieta jak ona może topić się w alkoholu.

„Kelner! Kelner!” zawołała, jęcząc jak dziecko.

„Tak, proszę pani!” odpowiedział szybko, zanim Emily zdążyła zwrócić na siebie uwagę menedżera.

„Przy-daj mi więcej butelek! Chcę- chcę więcej butelek!” Wzrok Emily zaczął wirować. Właściwie poruszała się niepewnie na kanapie, na której siedziała. Wiedziała, że alkohol, który wypiła, wystarczy, ale nie chciała przestać. Potrzebowała mocnego płynu, aby uśmierzyć ból.

Kelner stał zdezorientowany, nie wiedział, czy bezpiecznie jest przynieść tej kobiecie więcej butelek. Wyglądała, jakby miała w każdej chwili spaść.

„P-zadzwoń czy nie!” – warknęła Emily, widząc, że kelner się nie rusza.

Po raz kolejny biedak nie chciał mieć kłopotów ze swoim kierownikiem. Więc uległ żądaniu Emily i poszedł do przodu, aby podać jej więcej butelek mocnego trunku.

„Dobry, bardzo dobry z ciebie chłopiec”. Wybełkotała, chwaląc go z uśmiechem.

Niepewnie chwyciła jedną z butelek ze stołu i przyłożyła ją do ust, pozwalając zimnemu płynowi spłynąć po jej organizmie. Jej głowa poruszała się tam i z powrotem, a jej wzrok stał się jeszcze bardziej zamglony.

„Pani, czy nie sądzi pani, że powinna już iść do domu? To miejsce nie jest dla pani bezpieczne” – powiedział kelner, mając nadzieję, że ta mała gadka motywacyjna sprawi, że przestanie pić tyle drinków i pójdzie do domu.

Chociaż kelner chciał tylko jak najszybciej odprawić Emily, Splendour Vouge Bar był naprawdę niebezpiecznym miejscem dla pięknej kobiety, która chciała pić sama. Był najlepszy w mieście, z wymyślnymi wymaganiami i bardzo drogimi porcjami. Było to miejsce przeznaczone dla najbogatszych i wyższych sfer. Każdy, kto nie należał do ich klasy, był traktowany albo jako biedak, albo jako prostytutka.

Emily nie należała do wyższych sfer, ale złamane serce zaprowadziło ją prosto pod drzwi baru Splendour Vouge.

„Co ty mi mówisz? Co?” Zmarszczyła brwi, gniewnie patrząc na kelnera.

Wiedziała, że nie pasuje do tego rodzaju miejsca i że mogą ją wziąć za prostytutkę lub coś gorszego, ale nie obchodziło jej to i zdecydowanie nie potrzebowała kelnera, który by jej to mówił!

„Przepraszam panią, nie chciałem zabrzmieć obraźliwie. Próbuję tylko pani pomóc, zanim wilki się tobą pożywią”. Kelner próbował jej to wytłumaczyć; ale Emily była zbyt pijana, żeby zrozumieć niebezpieczeństwo, na jakie się naraża.

„Zamknij się! Jeśli nie chcesz stracić pracy!” – wrzasnęła, zwracając uwagę niektórych klientów baru.

Otarła zaschnięte łzy z twarzy i łyknęła więcej alkoholu ze swojej butelki. „Teraz powiedz mi... Chcę gospodarza.

Przystojny i przyciągający wzrok – wymamrotała, uśmiechając się marzycielsko do kelnera.

„Przepraszam panią, ale na dziś nie ma gospodarza” – powiedział kelner.

„Brak gospodarza!” krzyknęła, klikając językiem.

Jak mogło nie być gospodarza w tak dużym miejscu jak Splendour Vouge Bar! Ponieważ alkohol nie pomagał, pomyślała, że może się tu trochę zabawić z mężczyznami. Była kompletnie rozczarowana wieściami, które przekazał jej kelner.

„Wiesz co? To miejsce nie powinno nazywać się Vouge, ale yarh!” warknęła, chwytając drugą butelkę.

Kelner przewrócił oczami z frustracji. „Pani, radziłbym pani zrobić sobie przerwę i pójść do domu”.

„Blah blah blah!” zaśpiewała, odwracając wzrok, by po raz pierwszy przyjrzeć się klientom w barze.

Właśnie, gdy zaczynała się nudzić, drzwi się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna w czarnym garniturze z kilkoma innymi mężczyznami podążającymi za nim. Miał wysokie kości policzkowe i tak szeroką klatkę piersiową, że mógł objąć Emily jedną dłonią. Był dokładnie takim męskim towarzyszem, jakiego potrzebowała. Jego obecność spowodowała, że cały bar zamarł, gdy wszyscy zwrócili się w jego stronę. Nawet wykrzykujący kelner przestał mówić.

Pozostali mężczyźni w barze poczuli wstyd z powodu swojego wyglądu. Kobiety chciały, żeby mógł na nie spojrzeć, ale wysoki mężczyzna pewnym krokiem podszedł do baru. Jego błyszczące, morskie, niebieskie oczy oczarowały Emily. Był jak bóg emanujący silną aurą, która zniewalała wszystkich swoim urokiem. Nikt w tym pokoju nie mógł się z nim równać.

Oczy Emily rozszerzyły się, z trudem podniosła się na nogi i zrobiła coś nie do pomyślenia.

Tajemniczy mężczyzna musiał być tym, którego zabierze do domu. Nie mógł uciec. Jego idealne ciało byłoby po prostu idealne, by uśmierzyć jej ból i sprawić, by jej pulsujące serce wróciło do normy.

„Chcę go!” krzyknęła, wskazując zadbanym palcem na boga mężczyzny.

W pokoju rozległy się okrzyki zdziwienia, gdy wszyscy gapili się na kobietę, która odważyła się wskazać palcem na nieznajomego. Najwyraźniej nie wiedziała, kim on jest, w przeciwnym razie nie odważyłaby się zmienić słów, które wyszły z jej ust.

„Powiedziałam, że go chcę!” Powtórzyła jeszcze głośniej niż poprzednio.

„Pani, myślę, że powinna pani usiąść i kontynuować picie. Kopie sobie pani grób!” wyszeptał kelner.

„Och, zamknij się , do cholery! Chcę go i go dorwę!” krzyknęła ponownie, ignorując ostrzeżenie kelnera.

Jej głośny głos w końcu przykuł uwagę tajemniczego mężczyzny. Rozejrzał się wokół i zauważył, że piękna pijana kobieta rzeczywiście na niego wskazywała.

„Powiedziałam, że go chcę! On jest gospodarzem!” – mówiła.

Zły uśmieszek wykrzywił usta tajemniczego mężczyzny, gdy obserwował Emily. Byłaby dobrym posiłkiem na noc.

„Idź i przyprowadź mi tę kobietę” – szepnął do jednego ze swoich ludzi.

تم النسخ بنجاح!