Rozdział 105
Lillian była podekscytowana, że nikt nie przyszedł, żeby ją wysadzić. Benjamin miał rację. Calhouna nie było w biurze.
„Jeśli chcesz, żeby twój mały nędznik był bezpieczny, to będziesz od niego jak najdalej! Rozumiesz?” – krzyknęła Lillian, chwytając krawędzie stołu dłonią w rękawiczce.
„Nie jestem poszukiwaczką złota” – próbowała się tłumaczyć Emilyna. Rodzina Lawsonów źle ją zrozumiała. Nie zależało jej na Calhounie dla pieniędzy. Właściwie to nie zależało jej na nim. On ją ścigał, a jej uparte serce biło dla niego. To nie była jej wina.