Rozdział 44
Dzień dobry, panie Calhoun – przywitała się Alicja, ściskając dłoń czarującego boga przed nią. Miał on taką aurę, która mogła ostudzić twój gniew.
A jednak była zła, że Emilyna ją porzuciła w ostatniej chwili. Ile był wart jej dom, że mogła go zostawić na tak ważne spotkanie?!
To był ten kawałek pokrycia dachowego, który ona nazywała domem? Po prostu położyli tynk cementowy, umieścili go w źle umieszczonych wzmocnieniach i odrobinie farby do ścian, i nazwali to domem! Alicja pomyślała, podchodząc do krzesła.