Rozdział 186 186
Wściekły wampir obserwował upadającego kota, lawendowe oczy skupiły się, gdy kobieta głośno krzyczała, uderzając o ziemię. Wiedział, że nie mogła obrócić ciała, by użyć kocich odruchów i spróbować zamortyzować upadek. Słyszał, jak trzaskały jej żebra, gdy walczył, by go uwolnić. Każdy bolesny trzask rozbrzmiewał w jego głowie i głośno syczał z wściekłości.
On ją skrzywdził! To było instynktowne, jego potrzeba obrony przed jej niespodziewanym atakiem pojawiła się natychmiast i zareagował, nie zastanawiając się, jak delikatna jest pantera w jego ramionach. Na chwilę stracił rozum i był na siebie wściekły. Był lepszy, miał więcej samokontroli. Powinien był poradzić sobie z tą sytuacją inaczej.
Teraz patrzył, jak kobieta upada i musiał zmusić się do czekania. To przeczyło każdemu męskiemu instynktowi w nim. Był obrońcą, był Strażnikiem, ale wiedział, że jeśli pójdzie do niej za wcześnie i ona znów zacznie się szarpać, to może wyrządzić jej więcej szkód, a tego nie chciał robić. Śledził ją uważnie, aż zobaczył, jak jej oczy przewracają się do tyłu, po czym skoczył w dół i złapał ją zaledwie stopę od leśnego runa.