Rozdział 7 1 Alex Veritas Odrzuć cię...
Alex obudziła się gwałtownie, słysząc nieustanne wibracje swojego telefonu leżącego na stoliku nocnym.
Z sercem bijącym jej jak szalone z powodu niespodziewanego, gwałtownego wybudzenia, próbowała znaleźć tę cholerną rzecz swoim zamglonym wzrokiem.
Kiedy jej palce w końcu zamknęły się na znajomej powierzchni telefonu, szybko sprawdziła wyświetlacz i zobaczyła, że na ekranie pojawiło się imię jej zdradzającego byłego.
Zmrużyła oczy i nacisnęła przycisk odrzucania, zanim rzuciła się z powrotem na łóżko. Na jej powiadomieniach od niego pojawiło się 32 nieodebrane połączenia i strumień wiadomości SMS i mediów społecznościowych. Alex prychnęła szyderczo.
Jej głowa obróciła się na bok na poduszce i rozejrzała się po pokoju. Na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, gdy jej wzrok wylądował na porzuconej sukni ślubnej zgniecionej w kącie pokoju.
Miała dziś wyjść za mąż... dzień, o którym marzyła i planowała przez wszystkie te lata, został zniszczony w ciągu kilku chwil.
Telefon głośno zawibrował w jej dłoni, a szybkie spojrzenie ujawniło kolejny telefon od Brandona. Westchnęła wewnętrznie i odebrała.
„Co?” Uśmiechnęła się szyderczo do telefonu.
„Alex, proszę, musisz mi uwierzyć, to nie tak, jak wyglądało…” zaczął Brandon pospiesznie, zanim Alex przerwał mu niedowierzającym śmiechem.
„Och, spieprzaj, Brandon. Było dokładnie tak, jak wyglądało i ty o tym wiesz. Nie traktuj mnie jak głupca bardziej niż już to zrobiłeś. Skończyliśmy.”
„Czekaj! Alex! Nie możesz mówić poważnie? Jeden błąd po tylu latach...”
„Tylko jeden? Zabawne, że... Audrey bardzo chętnie opowiadała mi o wszystkich wspaniałych szczegółach waszego podłego związku, który prowadziliście przez lata za moimi plecami”.
„Co? Ona kłamie! Przysięgam, Alex. To było tylko raz i byłem pijany w sztok...”
„Ona jest w ciąży z twoim dzieckiem, Brandonie.” Alex splunął lodowato.
Zimna cisza trwała między nimi przez kilka minut. Alexe objęła się ramionami, nagle zimna. Chciała, żeby Luna odezwała się jakimś zarozumiałym, niestosownym komentarzem, ale odkąd wrócili wczoraj wieczorem, nie było nic poza ciszą.
„Niemożliwe. To nie moje dziecko. Nie ma mowy...” Brandon odpowiedział w końcu, z nutą paniki w głosie.
„Nie obchodzi mnie to, Brandon, to nie moja sprawa. Znajdź sposób, żeby to samemu rozwiązać”. Alex odpowiedział lekceważąco, już trzaskając murami wokół jej serca, żeby nigdy więcej nie mógł jej w ten sposób skrzywdzić.
„Co? Oczywiście, to twoja sprawa! Zostaniesz moją żoną za kilka godzin! Możemy stawić temu czoła razem, Alex, damy sobie z tym radę...”
Alex prychnął głośno i zaśmiał się głośno. Był to dźwięk pozbawiony radości i pełen kpiny.
„Nie możesz na serio oczekiwać, że po tym wszystkim nadal będę organizować ślub, Brandonie. Ogarnij się. Odmówiłam odgrywania roli macochy dla bachora mojej przyrodniej siostry... to jest ponad wszelkie pieprzone”. Alex prychnął szyderczo.
„Nie możesz po prostu odwołać ślubu! Organizacja tego zajęła miesiące! Ludzie przyjeżdżali z różnych krajów, żeby tu być! Co mam wszystkim powiedzieć?”
„Że wsadziłeś swojego kutasa w moją siostrę, ale z drugiej strony uczciwość nie jest twoją mocną stroną, prawda?”
"Alex... proszę..."
„Pieprzyć cię, Brandon. Mam nadzieję, że twój wilk cię opuści.”
"Alex... nie..."
„Ja, Alex Veritas, odrzucam cię…”
Dźwięk rozłączającej się linii i sygnał przerwanego połączenia rozległ się głośno w uchu Alexa.
Spojrzała z niedowierzaniem na telefon, który trzymała w dłoni.
„Czy on właśnie... KURWA!" krzyknęła Alex, rzucając telefonem przez pokój ze złością i patrząc, jak odbija się od ściany i ląduje na podłodze.
Jeśli Brandon myślał, że to uratuje go przed odrzuceniem przez Alexa, to miał co innego. Alex ze złości zsunęła się z łóżka i po szybkim prysznicu i umyciu włosów zaczęła się szykować.
„Egoistyczny, arogancki mały dupek. Jak śmie odmawiać wysłuchania mojego odrzucenia. Poczekaj, aż dorwę tego małego gnojka”. Alex mruknęła wściekle, szybko się ubierając i chwytając telefon, który wylądował.
Wybiegła z sypialni i wściekła, ledwo unikając wzroku sprzątaczek, weszła do kuchni, żeby szybko zjeść śniadanie na wynos.
Pracownicy kuchni pośpiesznie podali jej torbę z naprędce przygotowaną panini z bekonem i jajkiem, a ona szybko podziękowała, odwróciła się i podeszła prosto do Audrey.
Audrey wrzasnęła, gdy kawa, którą niosła, wylała się jej z przodu, i spojrzała gniewnie na Alexa.
„Uważaj, gdzie idziesz, dziwolągu! Kurwa! To było nowe, a jest kompletnie zrujnowane!” – zawodziła Audrey.
„Nowa? Myślałam, że niechlujne sekundy są bardziej w twoim stylu.” Alex warknęła, gdy przepychała się obok niej.
„Awww, czy mała księżniczka nadal jest wściekła, że poślubię jej mężczyznę, bo jestem lepszym wyborem? Naprawdę, Alex, jesteś już wystarczająco brzydka, jeśli pozwolisz zazdrości bardziej tobą pokierować, nikt cię nie będzie chciał”.
Przenikliwy śmiech Audrey wywołał u niej wstrząs, a Alex odwrócił się, warcząc wściekle, i rzucił się w jej stronę.
Audrey krzyknęła, jej oczy były szeroko otwarte ze strachu, gdy próbowała się od niej uwolnić, ale ta była zbyt wolna.
Została uderzona w ścianę z taką siłą, że całe powietrze opuściło jej płuca. Przedramię Alexa niebezpiecznie przywarło do jej szyi, a ona złapała oddech, gdy wpatrywał się w panice w oczy Alexa.