Rozdział 3
Emily była pewna, że chce to zrobić.
Czy była gotowa na nocną przygodę z innym nieznanym mężczyzną, którego ledwo znała?
No cóż, pytanie brzmiało: Tak!
Niektórzy mogliby ją wyzywać na wszelkie możliwe sposoby, ale była lojalną dziewczyną kogoś, kto nigdy nie przejmował się jej uczuciami ani zmartwieniami!
Jej umysł był całkowicie zdecydowany i nie było odwrotu. Przyszła tutaj, aby zmyć brudną scenę, którą jej oczy widziały wcześniej tego dnia. Potrzebowała czegoś, co zmyje brudne wspomnienia z jej oczu i tym czymś okazało się nieodparte gospodarz przed nią.
Młody prezydent zachichotał jak sam diabeł i powiedział chłodno tylko do jej uszu: „Naprawdę chcesz wrócić ze mną do domu?”
Emily ponownie skinęła głową, odpowiadając na jego słowa.
„Powtarzam ci... igrasz z ogniem, kochanie, ale bądź ostrożna, bo może cię poparzyć”.
Zamiast wzbudzać w niej strach, jego słowa brzmiały egzotycznie w jej uszach, gdy to wszystko pochłonęła. Mężczyzna wyraźnie ostrzegał ją, aby dokonała mądrego wyboru, o czym wiedziała.
Ale Emily była zdecydowana. Lepiej mieć jednonocny romans z całkowicie obcą osobą niż z tym draniem!
Pomyślała ze złością.
Mężczyzna przed nią rzucił jej dziwne spojrzenie, jakby wyczuł jej gniew.
Emily uspokoiła się, przypominając sobie słowa, które jej szepnął.
Spojrzała odważnie w oczy nieznanego mężczyzny. „Czy to nie jest twoja praca, aby zaspokajać potrzeby klientów, czy nie znasz swojej pracy?” zapytała.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej jeszcze bardziej chytrze. Uwielbiam zachowanie tej kobiety. Była pełna wielu rzeczy i obiecała, że po drodze czeka ją wiele niespodzianek.
Najpierw myślał, że cierpi i że byłoby źle ją wykorzystać. Ale teraz dawała mu pełną zgodę na kontynuowanie, co sprawiało, że noc była dla niego przyjemniejsza.
„No to przygotuj się” – powiedział.
Wstał i pstryknął palcami, a jego ludzie wiedzieli dokładnie, co robić. Złapali ją za ramiona, podnosząc z krzesła.
„Hej, dokąd mnie zabierasz? Mówiłam ci już wcześniej, że chcę jego, a nie ciebie!” Emily krzyknęła do mężczyzn, ale tylko oni się z niej śmiali. Nie było sposobu, żeby mogła uciec z ich uścisku.
„Szefie, dokąd?” – zapytał jeden ze strażników.
„Do willi na górze. Chcę ją mieć w ciągu pięciu minut” – powiedział chłodno i ruszył w stronę schodów.
„Hej! On odchodzi! Puść mnie! Chcę go!” krzyczała Emily, wijąc się w ich uścisku, ale jej wysiłki były daremne.
„Nie martw się, milady, wkrótce go będziesz miała.” Powiedział inny strażnik, który trzymał ją za lewą rękę.
Po usłyszeniu, że zabierają ją do niego, przestała się z nimi szarpać i zrelaksowała się, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
„Dobrze. Teraz zabierz mnie do niego!” – zawołała radośnie.
Mężczyźni śmiali się z jej głupich wyczynów. Nieświadomie prowadziła się do jaskini lwa.
„Czy jeszcze nie jesteśmy na miejscu?” – jęknęła, gdy wyszli z windy.
„Nie martw się, panienka mistrz będzie czekać, żeby się tobą nakarmić” – powiedział pierwszy strażnik, a drugi znów się roześmiał.
„Mistrzu?” szepnęła do siebie.
Słowo to zadźwięczało jej w uszach. Alkohol zaczął ustępować, a jej głowa znów zaczęła pracować.
Mistrzu? Czy mężczyźni mylą służącego z panem?
Pokręciła głową, odrzucając tę myśl. Może myśleli tak tylko dlatego, że był najbardziej uporządkowany spośród nich. To byłby główny powód, dla którego czuli się pominięci, tak jak ona. Czuła do nich tak wiele litości. Szkoda, że już dokonała wyboru, bo gdyby nie to, mogłaby rozważyć jednego z nich.
„Jesteśmy tutaj.” Powiedział jeden z nich i otworzył drzwi, wpychając ją do środka.
Upadła na podłogę, a jej głowa zakręciła się od wypitych drinków.
"Jesteś tu?"
Usłyszała głos i podniosła głowę. Tuż przed sobą zobaczyła oszałamiającego mężczyznę siedzącego na łóżku i patrzącego na nią jak jakaś zdobycz.
To był mężczyzna, którego zaprosiła na drinka.
Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i podniosła się z podłogi.
„Wyglądasz tak uroczo”. Pochwaliła mężczyznę, kręcąc kosmyk włosów.
Zachichotał i wstał. Podszedł trochę bliżej, przełamując granice między nimi. Położył usta w miejscu, gdzie jej szyja spotyka się z ramionami i szepnął chrapliwie. „Nie mam już na to czasu, kochanie”.
Emily wzdrygnęła się, patrząc na niego z ekscytacją w oczach. Pragnęła go, ale była nieśmiała, na szczęście dla niej, nie był nieśmiałym mężczyzną od usług.
Jego dłonie powoli przesunęły się w dół jej rękawa, odsłaniając gładką, białą skórę dziecka. Pocałował ją w ramię, wysyłając dreszcze w dół jej brzucha.
Nie wiedział, dlaczego nie potrafił się kontrolować, jeśli chodzi o nią. Ledwo ją znał. Nie wiedział o niej nic, ale mimo to potrafiła doprowadzić go do szaleństwa. Sposób, w jaki smakowała, nawet nie jej usta, ale jej ramię, było wyborne. Chciał ją mieć na swoim łóżku. Nie mógł się powstrzymać, gdy w pełni zaakceptował kwiaty przed sobą.
Powoli pocałował ją w ramię, zatrzymując się na chwilę, żeby sprawdzić, czy chce, żeby przestał.
Oczy Emily były zamknięte, ponieważ była w ekstazie. Uczucie, które odczuwała, było większe, niż się spodziewała . Ten dziwny mężczyzna robił jej rzeczy, których sobie nawet nie wyobrażała.
Widząc , że cieszy się jego romantyczną administracją, zaczął ssać miejsce na jej szyi, od czasu do czasu zostawiając pocałunki w uszach.
Z jej ust wyrwało się ciche jęknięcie, które wywołało u mężczyzny chichot.
„Uwielbiasz to, co robię z twoim ciałem, moja mała dziwko, prawda?”