Rozdział 4 Nieodparte przyciąganie
Punkt widzenia Samanthy
„Co masz na myśli mówiąc, że go nie widzę?”
Recepcjonistka spojrzała na mnie wrogo, patrząc na moją sukienkę, jakby była śmieciem. Zazdrość na jej twarzy była zbyt oczywista. Wiedziałam, że przesadziłam, kiedy wybrałam beżową, wyzywającą sukienkę, którą założyłam. Ledwo zakrywała mój tyłek i była dosłownie przyklejona do mojej skóry.
Jej wzrok przesunął się z moich piersi na moją twarz i syknęła.
„Pan Donovan jest niedostępny”
„Niedostępny? Jak do cholery jest niedostępny? Mam się z nim spotkać o ósmej!”
Tak przynajmniej powiedział mi mój ojciec.
Może źle to zrozumiała. Pewnie myślała, że jestem jakąś szaloną dziewczyną do towarzystwa, która chce zobaczyć swojego szefa.
„Jestem jego sekretarką” – powiedziałam jej, opierając się o blat. „Samantha Caldwell”
„Wiem, kim jesteś” – powiedziała niewzruszona. „Spóźniłaś się, panno
Caldwell i twój strój... nie są odpowiednie.
Prychnęłam: „To nie daje ci prawa tak mnie traktować. A może zostawmy osądzanie Aleksandrowi?”
„Dla ciebie jestem panem Donovanem!” Syknęła, a ja się cofnęłam, pewna, że wydrapałaby mi twarz, gdyby miała okazję.
Nie potrzebowałam tego. Miałam ciężką noc.
Kolejna samotna noc, śniąc o moim dziwnym kliencie, który ma ze mną swoje niegodziwe zamiary. Sny ostatniej nocy były jeszcze bardziej intensywne. Sama myśl o ocieraniu się o moją cipkę wprawiała mnie w spiralę.
Nie powinnam chcieć klienta. Ale chciałam jego. Chciałam rozłożyć się przed nim, wpatrywać się w te władcze orzechowe oczy i błagać go, żeby mnie przeleciał. Czy znów dziś wieczorem po mnie zadzwoni?
Zamknęłam na chwilę oczy, myśląc o jego brudnych i niegrzecznych słowach.
Moje majtki robiły się mokre. A była dopiero dziewiąta rano.
.Jaka brudna mała dziewczynka. Powinienem wyruchać ci usta do czysta...
„Panna Caldwell?!” Okropny głos recepcjonistki wyrwał mnie z zamyślenia i spojrzałam na nią wrogo. „Musisz już iść!”
„I musisz znaleźć kogoś, kto wyjmie ci ten kij z tyłka!” krzyknąłem.
Cóż, nie spodobało się jej to. Jej twarz zrobiła się czerwona i wezwała ochronę. W mgnieniu oka zostałem wyprowadzony z Kwatery Głównej Donovana.
Mój telefon brzęczał od wiadomości od ojca. Było na nim zdjęcie, na którym ochrona mnie wywleka.
„Pierwszy strajk” – głosił podpis. „Niegrzeczny wobec pracownika pierwszego dnia? Spodziewałem się czegoś lepszego”.
„Nie” – krzyknęłam, podnosząc ręce w powietrze.
Tata mnie obserwował! Musiałam się upewnić, że zapewnię sobie tę pracę, bo inaczej na pewno wyda mnie za mąż za Chada. Nie będę w stanie zapłacić Jordanowi i wydarzy się coś złego.
Niepewny, co robić, posadziłem tyłek na schodach przed firmą. Dźwięk silnika samochodu wypełnił moje uszy i spojrzałem w górę, aby zobaczyć wysokiego, ogromnego mężczyznę wychodzącego z drzwi, których nie zauważyłem, z boku budynku.
Podszedł do czekającego na niego samochodu. Jego włosy, czarne, grube pasma, były zaczesane do tyłu, a czarny garnitur, który miał na sobie, w żaden sposób nie ukrywał jego dużej sylwetki.
Aleksander Donovan.
O mój Boże.
Te ramiona. Te szerokie, pyszne ramiona. Czy on zawsze był taki gorący?!
Nie widziałem go przez sześć lat.
Patrzyłam, jak wsiada do samochodu, a mój wzrok utkwił w jego potężnych udach, które się napinały.
Wtedy mrugnęłam ze zrozumieniem. Samochód jechał w kierunku bramy!
„Kurwa!” zakląłem, pędząc w stronę jadącego samochodu. „Alexander! Panie Donovan!”
Samochód się nie zatrzymał. Nie mogłem pozwolić mu odjechać, nie wtedy, gdy moja przyszłość zależała od tego, czy mnie zaakceptuje. Bez wahania wyskoczyłem tuż przed jadący samochód, rozkładając ramiona.
Samochód zatrzymał się z piskiem opon. Serce waliło mi głośno i dziko w uszach.
Zapadła cisza, po czym drzwi samochodu się otworzyły. Alexander Donovan wyszedł w całej swojej okazałości.
Media nie oddały mu sprawiedliwości. Nie był przystojny. Był cholernie gorący! Jego włosy miały kilka srebrnych pasemek, co przypominało mi, że jest wystarczająco stary, żeby być moim ojcem.
A reszta jego ciała?
Niebiosa.
Nie było w nim nic, co wskazywałoby na to, że był stary i niezdolny.
Zwłaszcza te duże ramiona. Zdecydowanie był zdolny.
Potrafię bawić się z moim kotkiem. Zatapiając te palce, po kostki, aż nie mogę już tego znieść.
„Zostaw nas” – powiedział, a ja stałam tam jak idiotka, oszołomiona. Czułam żar jego spojrzenia, gdy patrzył na mnie z góry. Jego gęste brwi się zmarszczyły.
„Tak, szefie” – odpowiedział kierowca, wysiadł z samochodu i odszedł nie wiadomo dokąd.
Poderwałam się na nogi, odzyskując przytomność.
„Cześć Alexander” – powiedziałam z uśmiechem, podchodząc do niego. „Nie wiem, czy mnie pamiętasz, jestem Samantha-”
„Powinienem cię uderzyć” – powiedział zimnym, twardym głosem, który mnie zatoczył. „Za to, co właśnie zrobiłaś”.
Zamrugałam zdezorientowana. „Przepraszam?”
Zacisnął zęby, żyłka na czole mu pękła. „Co ty sobie myślałeś, skacząc przed samochodem w ten sposób?!”
„Wołałam, ale nie przestałeś!” – powiedziałam zrzędliwie, składając ramiona.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. „Mogłaś umrzeć, Samantho”.
Moje imię wypowiedział z okropnie seksownym akcentem, a w mojej głowie zagościł obraz jego jęków wypowiadających moje imię, gdy wchodził we mnie.
O nie. Nie. Nie mogłam. Nie powinnam myśleć o Gavicie w ten sposób.
„Ale nie zrobiłem tego. Wszystko w porządku-”
Nagle złapał mnie za ramiona, a na jego twarzy pojawił się groźny wyraz. „Dobra?! Powinienem cię walnąć za zrobienie czegoś tak cholernie głupiego!”
„Uderzysz mnie?! Nigdy byś nie potrafił!” – rzuciłam bez zastanowienia i zarobiłam na niego wściekłe warknięcie.
„Mogę i zrobię to, mała dziewczynko!” Warknął, ciągnąc mnie ze sobą na tylne siedzenie swojego samochodu.
Upadłam na jego uda i poczułam, jak napinają się pod moimi cyckami. Jęk soli wyrwał mi się z ust na skutek uderzenia. Jego woda kolońska wypełniła mój nos i wciągnęłam głęboki zapach, aż poczułam mocne uderzenie w tyłek.
„Och!” krzyknęłam, próbując spojrzeć na niego przez ramię. „Co ty robisz?!”
„Dam ci cholerną nauczkę!” Warknął, wymierzając mi kolejnego klapsa prosto w tyłek. Zabolało, ból przeszedł mi po plecach, a przyjemność w cipce.
Znów mnie poklepał, a ja jęknęłam, wyginając się nad jego udami. Gav,
„To pan Donovan!” – krzyknął, wymierzając mi trzy kolejne klapsy, tak mocne i szybkie, że aż się wzruszyłem.
„Panie Donovan” – powiedziałem bez tchu, łzy piekły mnie w kącikach oczu, gdy uderzył mnie mocniej. „Proszę!”
„Proszę, co, mała dziewczynko?” zażądał, podciągając moją sukienkę do góry, aż mój tyłek był dla niego odsłonięty. Moje uda zadrżały, gdy uderzył mnie prosto w moje odsłonięte policzki.
Szybko, mocno, prędko.
Wielokrotnie.
„Przepraszam!” – płakałam, szlochając na jego udach.
„Za co przepraszasz?!” warknął, zadając jeden cios zbyt blisko mojej cipki. Jęknęłam i zasłużyłam na kolejny. „Nie słyszę cię, Samantho”
Samantha. Moje ścianki cipki zacisnęły się na ten dźwięk.
„Przepraszam” – szlochałam. „Za wskoczenie przed twój samochód, przepraszam, panie Donovan!”
Jego dłoń pokryła mój tyłek i delikatnie go pogłaskała.
„Grzeczna dziewczynka” – wymamrotał mi do ucha, tak bardzo przypominając moją klientkę. Jego ręka zawisła nad moją strasznie mokrą cipką, a potem całkowicie się wycofała.
„Gav?” – wymamrotałem.
"Wysiadać!"