Rozdział 152
Punkt widzenia Gabriela
„Gabriel, to boli – boli tak dobrze. Na Boga!” – wysapała; jej oczy jak z kamieni szlachetnych rozszerzyły się. Płyn sączył się z jej cipki falami, zalewając nas oboje. Ta mała rzecz była tak podniecona, że ledwo mogła to wytrzymać. Kurwa, ja ledwo mogłem to wytrzymać.
„To jest to, księżniczko. Uczyń mnie swoim Bogiem”. Zatraciłam się w niej, tonąc w jej zapachu i dotyku. Wypełniło to moje płuca, tak bardzo zamgliło mi głowę, że słowa wylatywały z moich ust bez opamiętania. Połowa z nich nie miała sensu dla mojego oszalałego z pożądania mózgu, ale Evelyn wydawała się rozumieć. Nigdy nie omieszkała odpowiedzieć, oddając się wszystkim okropnym rzeczom, o których jej powiedziałam, że w końcu jej zrobię.