Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 1
  2. Rozdział 2
  3. Rozdział 3
  4. Rozdział 4
  5. Rozdział 5
  6. Rozdział 6
  7. Rozdział 7
  8. Rozdział 8
  9. Rozdział 9
  10. Rozdział 10
  11. Rozdział 11
  12. Rozdział 12
  13. Rozdział 13
  14. Rozdział 14
  15. Rozdział 15
  16. Rozdział 16
  17. Rozdział 17
  18. Rozdział 18
  19. Rozdział 19
  20. Rozdział 20
  21. Rozdział 21
  22. Rozdział 22
  23. Rozdział 23
  24. Rozdział 24
  25. Rozdział 25
  26. Rozdział 26
  27. Rozdział 27
  28. Rozdział 28
  29. Rozdział 29
  30. Rozdział 30

Rozdział 5

Zeke z rozczarowaniem spojrzał na ofertę bufetu. Chociaż wszystko było wysokiej jakości jedzeniem, jak można było się spodziewać w tej akademii, biorąc pod uwagę kwotę pieniędzy, jaką większość z nich musiała zapłacić, aby tu być, nic nie pachniało tak niesamowicie, jak to, co zostało przygotowane wcześniej.

„Zmieniłeś zdanie?” – zapytał Derek, nakładając jedzenie na talerz.

Westchnął, wziął talerz i położył na nim coś, nie zwracając większej uwagi na to, co to było. Wydawało się, że stracił apetyt bez pysznego dania, na które czekał.

Kiedy wziął butelkę wody, spojrzał na swój zwykły stolik i zobaczył Mylesa siedzącego tam już z grupą dziewczyn - grupą przyjaciółek Claire. Trzy dziewczyny chodziły wszędzie razem i zawsze narzucały im swoje towarzystwo, jakby Claire próbowała również połączyć swoje przyjaciółki z jego. Pojawiały się w każdym miejscu, do którego się udały - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dziewczyny nigdy nie jadły w stołówce, więc mógł tylko zgadywać, że ktoś im powiedział, że tam są.

Z kolejnym westchnieniem podszedł do swojego stolika, kiwając głową do niektórych swoich odpowiedników po drodze. Ta szkoła uczyła ich, jak być dyplomatami i utrzymywać relacje, i myślał, że robił to całkiem dobrze. Nie miało znaczenia, że niektóre z nich go drażniły lub że wyczuwał w nich dużo strachu; jego zadaniem było utrzymanie pokoju.

- Cześć, kochanie - Claire uśmiechnęła się promiennie.

Kochanie? Spojrzał na nią zmarszczonymi brwiami, zajmując swoje zwykłe miejsce na czele stołu, po czym otworzył butelkę wody, nie odpowiadając.

Może nadszedł czas, żeby pomyśleć o zakończeniu tego związku. Nawet zanim jego ojciec zorganizował mu partnerkę, zawsze wiedział, że on i Claire nie wyjdą poza kilka wywrotek w prześcieradłach w semestrze. Ale Claire poczuła się z nim tak swobodnie, że stale używała tych pieszczotliwych przezwisk. Jego ojciec oszalał, gdyby kiedykolwiek usłyszał, jak ona go tak nazywa.

„To wszystko, co masz?” zapytał Myles, kiwając głową w stronę swojego talerza. „Okazuje się, że jednak nie jestem głodny” odpowiedział.

Mógł wyczuć uczucia Claire. Nie lubiła być ignorowana, ale był prawie pewien, że robił to regularnie. Dlaczego wciąż tu siedziała, było dla niego niepojęte. Nie, właściwie nie. Chciała zaszczytu bycia nazywaną następną Luną Stada Krwawego Księżyca, chociaż nigdy nie położył tej oferty na stole.

Była wystarczająco piękna do tej roli. Miała tylko klatkę piersiową i pośladki, i była wystarczająco silna, co udowodniła, gdy zobaczyła, jak dobrze radziła sobie na zajęciach walki. To były i nadal są jedyne powody, dla których ją wybrał. Ale chciał, żeby jego przyszła partnerka była trochę bardziej inteligentna. I nie chciał dziewczyny, która bardziej będzie się przejmowała garderobą niż tym, że jest matką stada. Kobieta, którą jego ojciec wybrał do tej roli, spełniała wszystkie te kryteria.

„Słyszałeś, co się dzisiaj wydarzyło?” – zapytała Claire, obierając banana.

„Nie, ale jestem pewien, że nam powiesz” – powiedział Myles z napiętym uśmiechem. „W szkole jest zapisany człowiek”.

Zeke przerwał to, co robił, aby bardziej skupić się na tym, co powiedziała.

„To niemożliwe. Żaden człowiek nie potrafi znaleźć swojego miejsca, a Rada nie popełnia takich błędów” – zauważył.

„A jednak jest tutaj” – Claire uśmiechnęła się szeroko, jej zielone oczy zabłysły, gdy zwrócił na nią uwagę. „Powinieneś ją zobaczyć. Wygląda, jakby zabrali ją ze schroniska dla bezdomnych. Założę się, że umrze w ciągu tygodnia”.

„Ona musi być czymś. Wiesz, jak to działa. Może jest słabą czarownicą” – powiedział Derek, zajadając się jedzeniem.

„Nie, smród człowieka był niezaprzeczalny. Ale została umieszczona w akademiku Omega, więc może to prawda” – powiedziała Claire, wzruszając ramionami. „Chyba będziemy wiedzieć na pewno, kiedy jutro zaczną się lekcje”.

Zjadł kawałek ciasta na talerzu, myśląc o tym. Akademia nie była miejscem dla człowieka i Claire miała rację; prawdopodobnie nie przetrwałaby tygodnia. Jak zaproszenie trafiło w jej ręce? Czy zajęła czyjeś miejsce?

Postanowił odłożyć te myśli na bok. Nie było jego rolą kwestionowanie Rady.

„Idziesz na imprezę?” Claire zapytała po chwili.

Czasami był pewien, że ona mówi tylko dlatego , że lubi dźwięk własnego głosu. W przeciwnym razie najpierw by pomyślała, zanim otworzyłaby usta.

Odsunął niedojedzone ciastko i spojrzał na kobietę obok niego. Przez trzy lata Justin urządzał swoje irytująco głośne imprezy każdej pierwszej nocy semestru. Więc jego imprezy, z jakiegoś nieznanego mu powodu, stały się jedynymi imprezami, które urządzali w dniu, w którym wszyscy wrócili.

Lepiej, żeby Claire nie myślała tego, co on myśli, że ona myśli, bo wtedy zakończyłby z nią związek.

Poczuł, jak jego wilk się poruszył, gdy spojrzał na zdrajcę.

Claire spojrzała w dół, poddając się, nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia.

„Przepraszam. Zapomniałam” – wyszeptała.

„Zapomniałeś?” – zapytał ze spokojem, którego nie czuł.

Jak ktoś, kto chciał być częścią jego życia, mógł zapomnieć, że Justin był jego śmiertelnym wrogiem, potomkiem bękarta, który zabił jego matkę i kilku członków jego stada? Jak mogła nie wiedzieć, że każdy dzień to walka, by go nie rozerwać?

„Przepraszam, Xavier” – wyszeptała ponownie.

Stał bez słowa. Nie mógł już patrzeć na twarz Claire. Ludzie mogli wyczuć jego nastrój, ponieważ trzymali się z dala od niego, gdy opuszczał jadalnię.

Dwa semestry. Dwa semestry i mógłby wypatroszyć tego dupka jak rybę. Shadow próbował się wydostać i tym razem mu pozwolił. Kolejny bieg był prawdopodobnie tym, czego potrzebował, żeby się uspokoić. Nie zastanawiał się dwa razy, rozbierając się, zanim jeszcze dotarł do lasu, a potem to gigantyczne łapy Shadowa dudniły o ziemię, gdy pędził przez gęste drzewa.

Nie wiedział, jak długo biegł, ale kiedy postanowił wrócić w stronę strumienia za domem, było ciemno i znów miał kontrolę. Nie cofnął się, napił się wody, a następnie położył się na skrawku trawy, aby cieszyć się spokojem.

Kiedy zapadł w drzemkę, ten niesamowity zapach znów wypełnił jego nos. W jednej chwili poderwał się na nogi, wciągając powietrze. Ten zapach... Czy już była pora kolacji? Nie, nie dochodził z tego samego kierunku, co kuchnia. Shadow objął prowadzenie, podążając za zapachem. Tym razem go znajdzie. Nie sądził, że zazna spokoju, dopóki nie dowie się, skąd dochodzi.

Usłyszał głośną muzykę i przypomniał sobie imprezę tego dupka, ale nawet to nie wystarczyło, by odwrócić jego uwagę od podążania za zapachem. Czuł się niemal jak przymus. Jakby musiał go znaleźć, inaczej oszaleje.

تم النسخ بنجاح!