Rozdział 110
Zeke odzyskał przytomność w chwili, gdy ból Alexandry ustąpił niczym wyłącznik.
Pomyślałby, że nie żyje, gdyby nie wyczuł jej spokoju, niemal zadowolenia.
Pierścień wokół niego był zniszczony na strzępy, a jego ciało pocięte w kilku miejscach, gdzie uderzył w magiczną barierę i pierścień. Ignorował krew i ból, chodząc wokół obrażeń, które wyrządził. Czarownice wciąż śpiewały, ale teraz siedziały bez tchu, z głowami opuszczonymi na boki. Zamiast trzech, było ich teraz sześć, a one, zamiast trzymać się za ręce, opierały się o siebie, by utrzymać kontakt. Wyczerpały się. Wyglądało na to, że musiały nieustannie wzmacniać swoje bariery.