Rozdział 50 Podejmowanie działań
Krzyczę tak głośno, jak mogę, mając nadzieję, że ktoś mi pomoże, ale nikt tego nie robi. Ryan wchodzi po schodach, a ja próbuję się czegoś złapać, ale nie mogę. W gniewie uderzam go w klatkę piersiową i przeklinam, ale on najwyraźniej się tym nie przejmuje.
Przechodzimy więc przez drzwi samolotu i to właśnie ich kurczowo się trzymam, jakby od nich zależało moje życie. I w pewnym sensie tak jest, ponieważ on sam to powiedział: nie ma żadnego problemu z przemianą w ludojada.
„Naprawdę wyglądasz na Włocha, Day. Jesteś pewien, że nie jesteś Włochem?” – pyta Ryan, próbując odciągnąć mnie od drzwi samolotu.