Rozdział 111
Alexandera roześmiała się. Siedziała naprzeciwko swojego wyimaginowanego Zeke'a, z którym rozmawiało się wspaniale. Nie miała takiej wolności od czasu przybycia do Akademii Phoenix, a jego ironiczne poczucie humoru rozśmieszało ją do łez...
Cóż, nie miała pojęcia. Słońce wciąż było wysoko na niebie, a ona wiedziała, że to wszystko i tak tylko urojenie, więc nie mogła się nim posłużyć, by ocenić, jak długo tkwi w izolacji. I chociaż ten Zeke też był urojony, nie mogła przestać się zastanawiać, jak by to było, gdyby to był prawdziwy on.
Rozmowa była lekka i beztroska. Nie skupiła się na tym, co, jak sobie wyobrażała, działo się z jej ciałem w tym ciemnym pokoju, ani na tym, co działo się teraz z Zeke'iem.