Rozdział 18
Pierwszy łyk palił, gdy przełykałem, ale ciepło, które rozprzestrzeniło się po moim ciele, było tego warte. Wziąłem kolejny łyk, potem kolejny, zdesperowany, by uśmierzyć ból i strach, które wciąż we mnie krążyły.
Kiedy skończyłem połowę butelki, moje ruchy stały się niestabilne, a umysł przyjemnie zamglony. Traumatyczny atak wydawał się teraz odległy, koszmar, który przytrafił się komuś innemu.
Wstałem z kanapy, lekko się kołysząc, gdy pokój przechylił się wokół mnie. Musiałem położyć się do łóżka, zanim zemdleję.