Rozdział 3
(punkt widzenia Isabelli)
Ale nie przestałam. Zamiast tego uderzyłam Ethana w twarz, a moja dłoń piekła od uderzenia. Jego głowa szarpnęła się na bok, a bursztynowe oczy rozszerzyły się w szoku.
„Nie waż się mnie dotykać” – syknęłam, odsuwając się od niego.
Hol Medical Den zapadł w całkowitą ciszę. Pracownicy zamarli z otwartymi ustami na widok ich Alfy Króla uderzonego przez swoją partnerkę.
Twarz Ethana pociemniała z wściekłości. „Czy ty kompletnie straciłeś rozum?”
„Tak! Jestem szalona, czy jesteś zadowolona?” Odpowiedziałam, mocniej ściskając urnę Lili przy piersi. „Skończyliśmy, Ethan. Nasz związek się skończył”.
Victoria dramatycznie jęknęła za nim. Płacz Emmy stał się głośniejszy, idealna ścieżka dźwiękowa do występu jej matki.
„Nie możesz ot tak zdecydować” – warknął Ethan, sięgając po moje ramię.
Cofnęłam się, a mój głos był spokojny, mimo huraganu emocji we mnie. „Mogę i tak zrobiłam. Przez pięć lat obserwowałam, jak zaniedbujesz naszą córkę. Wymyślałam dla ciebie wymówki, okłamywałam Lilę, dlaczego jej ojciec się nie pojawił”.
„Byłem zajęty prowadzeniem stada”
„Byłeś zajęty odgrywaniem roli ojca dla kolejnego dziecka!” Mój głos rozbrzmiał w holu. „Miałeś czas na recitale Emmy, jej urodziny, jej obdarte kolana. Ale nie mogłeś poświęcić nawet godziny na ostatnie urodziny swojej córki”.
Ethan zacisnął szczękę. „To nie jest ani czas, ani miejsce-”
„Kiedy jest właściwy czas, Ethan? Kiedy całkowicie zapomnisz o Lili?” Podniosłam urnę. „Nasza córka nie żyje. Umarła czekając, aż ją pokochasz”.
„Przestań kłamać o życiu naszej córki!” powiedział ze złością. Nadal mi nie wierzył.
„Wychodzę” – powiedziałem, a mój głos opadł do szeptu. „Nie idź za mną”.
Rzuciwszy mi ostatnie spojrzenie, a moje szmaragdowe oczy rozbłysły determinacją, odwróciłam się i odeszłam, zostawiając Ethana stojącego oszołomionego w pokoju medycznym.
(punkt widzenia Ethana)
Minęły trzy dni od wybuchu Isabelli w Medical Den. Od tamtej pory nie wróciłem do domu, decydując się zamiast tego zostać w moim biurze w siedzibie Silvercrest Pack.
Victoria dzwoniła nieustannie, domagając się ukarania Isabelli za jej brak szacunku. Emma miała koszmary o „strasznej kobiecie”, według Victorii.
Otworzyłam drzwi do naszego domu, spodziewając się, że w środku będzie Isabella, która się obraziła. W domu było niepokojąco cicho.
„Isabella?” – zawołałam, a mój głos rozbrzmiał w pustych pokojach.
Poszedłem do naszej sypialni, odkrywając, że drzwi szafy są uchylone. Jej ubrania zniknęły.
Gniew wezbrał we mnie, gdy wyciągnąłem telefon, wybierając jej numer. Połączenie od razu przeszło na pocztę głosową. Spróbowałem ponownie. Ten sam rezultat.
Wysłałem SMS-a: „Gdzie jesteś?”
Wiadomość nie została dostarczona. Sprawdziłem moją listę kontaktów — imię Isabelli zniknęło.
Zablokowała mnie.
Mój wilk, Noah, warczał we mnie, wściekły na ten rażący brak szacunku. Nikt nie odszedł od Alfy Króla.
Zwłaszcza jego partnerka.
(punkt widzenia Isabelli)
Maple Grove znajdował się na obrzeżach terytorium Silvercrest, skromny dom otoczony starymi klonami. To był dom mojej przybranej matki, zanim odeszła.
Uratowała mnie, gdy miałem osiem lat, przygarnęła mnie po tym, jak uciekłem z okrutnego sierocińca, gdzie dzikie wilki eksperymentowały na szczeniakach. Choć była Omegą bez wilka, miała więcej odwagi niż wiele znanych mi Alph.
Postawiłam urnę Lili na kominku, układając wokół niej świeże kwiaty. „Jesteśmy w domu, kochanie” – wyszeptałam.
Minęły trzy dni odkąd odeszłam od Ethana. Trzy dni ciszy, właściwego opłakiwania mojej córki bez konieczności ukrywania łez.
Zebrałem śmieci, żeby wynieść je na zewnątrz, zatrzymując się przy drzwiach wejściowych. Zanim go zobaczyłem, poczułem znajomy zapach - sandałowiec i sosna, nieomylny zapach mojego partnera.
Ethan wyłonił się spośród klonów i spojrzał w moje bursztynowe oczy.
Odwróciłam się, idąc dalej do śmietników. Może jeśli go zignoruję, odejdzie.
„Isabella” – jego głos był pozornie spokojny. „Dlaczego zablokowałaś moje połączenia?”
Nie odpowiedziałem, tylko wrzuciłem worek na śmieci do kosza.
Jego ręka zacisnęła się na moim nadgarstku, obracając mnie twarzą do niego. „Zadałem ci pytanie”.
„Puść mój nadgarstek” – powiedziałem pewnym głosem, mimo że serce waliło mi w piersiach.
„Dopóki mi nie odpowiesz.” Jego uścisk zacieśnił się, kości w moim nadgarstku groziły pęknięciem pod wpływem jego siły Alfy.
Ból przeszył moje ramię, ale nie dałam tego po sobie poznać. Zamiast tego mocno uderzyłam stopą w jego podbicie, przenosząc na nie cały swój ciężar.
Ethan skrzywił się, jego uścisk rozluźnił się na tyle, że mogłam się uwolnić. Odwróciłam się i pospieszyłam w stronę domu, mój nadgarstek pulsował.
Słyszałam za sobą kroki Ethana, szybko zbliżające się. Jego ręka znów sięgnęła po mnie, ale uniknęłam, obracając się, by stanąć twarzą do niego na szczycie schodów.
„Rozstaliśmy się, Ethan” – przypomniałam mu chłodno.
Jego usta wygięły się w szyderczym uśmiechu. „Zerwaliśmy? Po wszystkim, co dzieliliśmy?”
Sposób, w jaki jego oczy przeczesywały moje ciało, sprawił, że skóra mi cierpła. Podszedł bliżej, a jego głos zniżył się do chrapliwego szeptu.
„Nadal należysz do mnie, Isabello. Twoje ciało pamięta moje, nawet jeśli próbujesz zapomnieć”.
Utrzymałem swój wyraz twarzy beznamiętnie, chociaż jego słowa wywołały dreszcz na moim kręgosłupie. „Skończyliśmy, Ethan. Teraz odejdź.”
Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciłem się i kontynuowałem wejście po schodach.
(punkt widzenia Ethana)
Poszłam za Isabellą do mieszkania, zirytowana jej buntem, ale zdecydowana rozwiązać tę sytuację. W ręku trzymałam pudełko z prezentem zawierające Suknię Księżniczki Lodu z Kryształkami dla Lili.
Mieszkanie było małe, ale schludne. Ściany zdobiły zdjęcia Lili – Lila na szkolnym przedstawieniu, Lila w ogrodzie, Lila uśmiechnięta pomimo kroplówki w ramieniu. Moja pierś ścisnęła się na widok obrazów mojej córki, którą ledwo rozpoznałam.
„Gdzie jest moja córka?” – zawołałam, łagodząc głos. Lila prawdopodobnie spała w innym pokoju.
Isabella nie odpowiedziała, stojąc sztywno przy oknie.
Podszedłem do sypialni po prawej, otwierając drzwi. Pusta. Sprawdziłem drugą sypialnię. Również pusta.
Zamieszanie przemknęło mi przez twarz, gdy zwróciłam się do Isabelli. „Gdzie jest Lila?”
Jej odpowiedź zmroziła mi krew w żyłach, jej szmaragdowe oczy zalały się łzami. „Lila? Nigdy więcej jej nie zobaczysz!”
Wpatrywałam się w nią, próbując przetworzyć jej słowa. Czy ukrywała naszą córkę? Czy odesłała Lilę?
„Co z nią zrobiłeś?” – zapytałem, zbliżając się do Isabelli.
Podniosła suknię księżniczki, którą przyniosłam, jej ręce drżały. „To jest sukienka, o którą cię prosiła. Ta, o której mówiłeś, że jest dla niej za droga”.
Zmarszczyłem brwi. „Przyniosłem to dla niej teraz”.
„Po tym, jak Emma to nosiła?” Głos Isabelli załamał się. „Po tym, jak kupiłaś to dla innego dziecka, gdy twoja córka umierała?”
Jej słowa mnie zdezorientowały. Lila nie umierała. Była chora, tak, ale specjaliści jej pomogą.
Isabella odrzuciła sukienkę i pudełko z krzykiem rozpaczy. „Ethan Stone, Lila tego nie chce!”
Pudełko wylądowało obok drewnianej urny, której wcześniej nie zauważyłam. Sukienka wypadła, lądując na tlącym się kadzidełku. Mała dziurka zaczęła przepalać delikatną tkaninę.
„Przestań z tymi bzdurami” – warknąłem, moja cierpliwość się kończyła. „Te wybryki muszą się skończyć”.
„Wynoś się” – powiedziała Isabella, jej głos nagle uspokoił się. „Wynoś się z mojego domu”.
Zadzwonił mój telefon, imię Victorii migało na ekranie. Odebrałam, nie spuszczając wzroku z Isabelli.
„Ethan? Gdzie jesteś?” Głos Victorii był słodki, zaniepokojony.
„Zajmuję się pewną sprawą” – odpowiedziałem, a mój głos automatycznie złagodniał.
„Czy Lila jest tam? Pamiętasz, że planowaliśmy zabrać dziewczyny do Disneya w ten weekend”.
Obserwowałem, jak twarz Isabelli wykrzywia się z bólu na wspomnienie jej córki. „Nie, Lili tu nie ma. Będziemy musieli odwołać ten plan”.
„Och” – Victoria brzmiała rozczarowana. „Emma tak bardzo na to czekała”.
„Pójdę tam, żeby towarzyszyć tobie i Emmie” – zapewniłem ją. „Będę tam niedługo”.