Rozdział 55
(punkt widzenia matriarchy Evelyn)
Oparłem się ciężko na lasce, moje stare kości bolały bardziej z wściekłości niż z wieku. W pokoju zapadła napięta cisza po moim wybuchu na Victorię. Dobrze. Niech wszyscy pamiętają, kto nadal sprawuje władzę w tym domu.
„Isabello” – powiedziałem, chwytając ją za rękę – „kiedy jest tu babcia, nikt nie będzie mógł cię już dręczyć.