Rozdział 324
Na chwilę wyciągnęłam pazury, po czym szybko je schowałam, zachowując pozory zaniepokojonej matki, podczas gdy w środku kipiałam ze złości.
Drzwi ponownie się otworzyły i Emmę wywieziono z Komnaty Krwawego Naporu. Moja córka leżała na szpitalnym łóżku blada i krucha, a energia jej młodego wilka była ledwo wyczuwalna pod skórą.
Przywarłam do jej dłoni, a łzy spływały mi po twarzy. Mimo wszystko Emma była moją córką i widok jej cierpienia bardzo mnie poruszał.